Wszystkie wpisy, których autorem jest Monika

Królestwo czterech ścian – autoportret, czyli artysta bierze siebie na warsztat

Jaką wartość niesie ze sobą autoportret? Czy uwiecznianie swojego wizerunku to objaw narcyzmu, gra konwencjami, przybieranie masek, a może próba dotarcia do prawdziwego ja, swojej istoty? Uchwycenia ulotnego, przekazania czegoś odbiorcy? Sprawdź na przykładzie prac z naszej internetowej galerii sztuki i odkryj wartość selfies bez użycia smartfonu.

Twarzą w twarz ze sobą

Co się dzieje, kiedy artysta zostaje sam ze sobą, wśród czterech ścian, z dala od bodźców, które go stymulują i inspirują, ale mogą też rozpraszać? Staje w obliczu swojego świata wewnętrznego. Swoich natręctw, demonów, powracających tematów. Może przyjrzeć się swoim myślom, zastanowić nad swoimi potrzebami, ale też wybrać w podróż do świata wyobrażeń – tego, jak postrzegają nas inni i jak sami siebie postrzegamy. Taka chwila odosobnienia jest najlepszą okazją do tego, żeby z samego siebie uczynić… podmiot twórczości. Przykładem malarza, który szczególnie chętnie uciekał się do malowania autoportretu nie tylko w celach szlifowania swojego warsztatu, ale też terapeutycznych, był Vincent van Gogh, który w ciągu swojego życia namalował przynajmniej 38 obrazów ręcznie malowanych z wizerunkiem własnej osoby (tyle się zachowało). Współcześni artyści równie chętnie sięgają po tę tematykę. Dlaczego jest tak kusząca?

Renata Mleczko - Autoportret
Renata Mleczko – Autoportret

Autoportret, czyli malarskie selfie

Współcześni twórcy podchodzą do tematu autoportretu na wiele różnych sposobów. Część z nich jest wierna przede wszystkim realizmowi, dla innych przedstawienie siebie samego staje się zabawą, a sama forma jest szalenie znacząca. Małgorzata Łodygowska w pracy „Jestem piękna_Autoportret” przedstawia siebie jako kobietę z głową dzikiego kota. Plamy mocnego koloru, bardziej przypominające grafikę na plakat, niż akrylowy obraz, a do tego przewrotny tytuł podkreślają ironiczny wydźwięk tej pracy. Dokładnie ten sam zabieg artystka zastosowała w dziele „Happy_Autoportret”.

Małgorzata Łodygowska - Jestem piękna_Autoportret
Małgorzata Łodygowska – Jestem piękna_Autoportret

Z kolei Andrzej Zujewicz w swoim obrazie olejnym „Autoportret wielokrotny” nawiązał z malarską swobodą do słynnych prac fotograficznych Witkacego, który fotografował się w lustrze, bawiąc się odbiciami. Hołdem złożonym historii sztuki jest też obraz na płótnie „Autoportret” Renaty Mleczko.

Andrzej Zujewicz - Autoportret wielokrotny
Andrzej Zujewicz – Autoportret wielokrotny

Nie tylko malarstwo współczesne i… nie tylko Instagram

Tak zwane selfie to popularny w mediach społecznościowych sposób na wykreowanie swojego wizerunku. Swoisty rejestr, którym dzielimy się z innymi. Ale fotografowanie siebie ma bogatą historię – wystarczy wspomnieć, chociażby właśnie Witkacego. Współcześni twórcy chętnie robią sobie zdjęcia w ramach swoich twórczych poszukiwań. Znakomitym przykładem może być „Mroczny portret kobiety” czy „Klasa alternatywy” Agnieszki Wołkowicz.

Agnieszka Wolkowicz - Klasa alternatywy
Agnieszka Wolkowicz – Klasa alternatywy

Autoportret to popularny w sztuce motyw, który inspiruje nie tylko artystów, ale też odbiorców. W dobie popularności instagramowych selfie, przedstawianie siebie na obrazach olejnych czy analogowej kliszy zyskuje zupełnie nowy wymiar.

Czy szybkie selfie wykonane aparatem poprzedzone jest równie głębokimi poszukiwaniami, wyrazem samoświadomości, świadectwem zachodzących w nas procesów, żonglowaniem konwencją, jak podczas malowania autoportretu? Na te pytania znają odpowiedź tylko ich twórcy.

Z wizytą w pracowni malarskiej

Pretekstem do naszej rozmowy jest trwająca, 40. Indywidualna wystawa Emilii. Spotykamy się w krakowskiej pracowni przy ulicy Fałata. Był czas kiedy bywałam tutaj dosyć często. Nigdy nie miałam wątpliwości, że jest to pracownia z prawdziwego zdarzenia. Poznajcie Emilię Gąsienicę-Setlak.

Od ilu lat malujesz?

Zawodową aktywność zaczęłam przed studiami, jeszcze jako uczennica zakopiańskiej szkoły plastycznej im. Antoniego Kenara. Zadebiutowałam mając siedemnaście lat indywidualną wystawą wielkoformatowych portretów kobiet w Galerii ARTPARK w Zakopanem. Jak by na to nie spojrzeć, zajmuję się tym przez połowę mojego życia.Pracownia Emilii Gąsienicy Setlak

Czy Twoja twórczość zmieniała się na przestrzeni lat?

Znacząco, wraz z nabywaniem doświadczenia. Od inspiracji twórczością moich mistrzów i mentorów, aż po zupełnie autonomiczne, w pełni samodzielne wybory. Nieustannie się rozwijam, pracuję nad sobą, nad przekazem i techniką mojego malarstwa. Oczywiście, to, co się aktualnie dzieje w moim życiu ma bezpośredni wpływ na moje płótna i chyba nie da się przewidzieć, co będę malowała za kilka miesięcy lub lat, chociaż pewne rzeczy są do przewidzenia. Jeden z moich nauczycieli z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych – Rafał Borcz – napisał kiedyś w recenzji mojego dyplomu magisterskiego: wyobrażam sobie jej obrazy jako jeszcze bardziej barwne i świetliste, lecz by to osiągnąć trzeba pokonać przeszkodę warsztatową, dobrze poznać naturę pigmentów i potrafić tak oszukać nimi ludzkie oko, by wydały się czymś więcej niż są. Na to potrzeba wielu lat pracy i zbierania malarskich doświadczeń. Ale znając hardość i ogromny artystyczny temperament Emilii wierzę w to, że jej się uda.” W istocie tak się właśnie dzieje, od lat.

Jakie wątki najczęściej pojawiają się w Twojej twórczości?

Postaci medytujących ludzi, które stworzyły cykl „Mantras„. Pierwszy obraz powstał kilka lat temu i nadal wracam do tego motywu. Jest ważny, bo łączy się z moim życiem – docenieniem przyrody, refleksji, nowym spojrzeniem w siebie. Te prace powstają, bo wciąż zastanawiam się jak pokazać wnętrze człowieka. Robię to m.in. poprzez kolorystykę. Pomarańczowe i żółte odcienie to ktoś posiadający dużą energię i moc. Z kolei „Mantras” wykonany w zieleniach i czerniach to powrót do przyrody, pokazanie osoby, która chce żyć w symbiozie ze światem. Prace te ubrane są w trochę designerską, nowoczesną formę, niemniej najistotniejsza w tym wszystkim jest interakcja z odbiorcą, przekaz emocjonalny jaki obrazy niosą ze sobą, to w jaki sposób ich obecność w danej przestrzeni oddziałuje na komfort przebywania we wnętrzu, jak wpływa na człowieka, bo to on jest medium i odbiorcą zarazem. Napisano o tym stosy książek z zakresu teorii sztuki, psychologii percepcji czy wreszcie arteterapii. Ja zajmuję się tym od strony praktycznej.

Chciałam zapytać Cię o pracownię. Wiem, że jest dla Ciebie ważna. Dlaczego?

Był czas, kiedy nie miałam własnej pracowni i było mi bardzo trudno malować. Potrzebuję miejsca, jak chyba każdy, gdzie wszystko jest odpowiednio przygotowane, by w możliwie najlepszy sposób wspomóc proces twórczy. Malowanie nie jest bowiem dodatkiem, czymś, co można robić z doskoku. Tym się żyje od wczesnego świtu aż po zmierzch, później zresztą również. Pracownia to miejsce, gdzie nic mnie nie rozprasza, gdzie mogę się należycie skupić się tylko na tym, by to, co już we mnie jest przetransponować na płótno, by treść przybrała namacalną formę. Poza tym, odpowiednia przestrzeń też jest istotna w czasie pracy nad obrazem. Mimo tego, że pracownia pełni rolę swego rodzaju azylu, nie rozdzielam życia prywatnego i sztuki.  Z wiekiem, stała się to dla mnie spójna całość.

W Twoim portfolio jest bardzo interesujący obraz o tytule „Pracownia„. Opowiesz o nim?

Jest nieco bajkowy, zrobiony inaczej niż reszta. Taki całkiem prywatny. Chciałam pokazać ludziom moją osobistą przestrzeń, podobnie jak wielu artystów realizujących ten temat w swoich dziełach, włączając w to wielkich mistrzów, w tym mojego ukochanego Van Gogha. Na obrazie pokazałam uporządkowane, wyrażone mocnymi kolorami wnętrze, de facto znacznie powiększone w stosunku do rzeczywistości. Widać fragmenty obrazów, nad którymi w tamtym czasie pracowałam. Malowaniu towarzyszyła radość, że mam własne miejsce do życia.

Obraz akrylowy Pracownia - Emilia Gąsienica-Setlak
Obraz akrylowy Pracownia – Emilia Gąsienica-Setlak

Wiem, że dużą wagę przywiązujesz do kolorów. Masz jakieś ulubione? Sporo obrazów malujesz w odcieniach niebieskiego.

Podobno jestem kolorystką. Kolor to mój główny oręż. To jakiego kolory użyję, zależy od pory roku, od nastroju, samopoczucia, a przede wszystkim zamierzonego celu. Teraz maluję obraz w odcieniach czerwieni, ale to prawda, że błękity dominują w moich obrazach. Natomiast są kolory, których unikam, bo według mnie źle wyglądają na moich obrazach, na przykład brązy.

Czy jest coś, czego nie namalowałaś, a chciałabyś?

Gdy chcę coś zrobić, to wyobrażam to sobie i próbuję, maluję. Staram się słuchać obrazów. Nawet jeśli efekt odbiega od mojego wyobrażenia, to pracuję nad tematem, eksploruję pomysł. Powstają kolejne prace.

Miałam okazję obejrzeć sporo Twoich obrazów, aczkolwiek przeglądając Twoje prace w Internecie, zwróciłam uwagę na obrazy z cyklu „Pustostan” Jest jeszcze kilka obrazów, w których podejmujesz tematykę przestrzeni, a których wcześniej nie widziałam. Czy ten temat jest ważny?

Przestrzeń posłużyła za pretekst do opowiedzenia o świetle i kolorach. Wokół przestrzeni skupiał się mój dyplom magisterski, cykl wielkoformatowych obrazów pod wspólnym tytułem „Forma przejściowa”. Teraz niewiele u mnie obrazów z budynkami. Nie jestem też fanką malowania martwych natur. Zdarzało mi się malować morze i krajobrazy. Dziś skupiam się na emocjach, dlatego głównym motywem jest człowiek i coraz częściej zwierzęta, których malowanie jest wspaniałym doświadczeniem i daje ogromne możliwości atrakcyjnego odzwierciedlenia stanu ludzkiego ducha. W przyszłości szykuję cykl jeszcze mocniej związany z przyrodą.

Obraz olejny Pustostan III - Emilia Gąsienica-Setlak
Obraz olejny Pustostan III – Emilia Gąsienica-Setlak

Często malujesz zwierzęta. Jak się to zaczęło?

Bardzo prozaicznie. Moje dziecko zaczęło jeździć konno. Podczas tych lekcji zaczęłam obserwować zwierzęta. Nie skupiam się na szczegółach anatomicznych, przetwarzam je, skupiając się na temperamencie zwierzęcia. W tym bardzo pomaga obserwacja. Czasem , ta tematyka również jest pretekstem do zmierzenia się z odmienną estetyką. Mam obraz, który nazywam „Koniem Chagalla”, gdyż nawiązuje do jego malarstwa. Inspiruję się twórczością innych artystów.

Twoje dzieci są zainteresowane sztuką?

Daję dzieciom dowolność. Moi synowie są na tyle mali, że sztuka na razie ich nie interesuje, choć widzę, że jeden z synów jest zainteresowany projektami mebli, czyli tym, czym ja zajmowałam się w liceum plastycznym.

Pracownia Emilii Gąsienicy Setlak

Zdarza Ci się malować pod konkretne wytyczne czy klienci wybierają raczej spośród Twoich autorskich obrazów?

Maluję na zamówienie. Klient najczęściej decydują się na współpracę w oparciu moje dotychczasowe portfolio. Ustalamy z klientem szczegóły mając na względzie wzajemną autonomię, ale i oczywiście oczekiwania. Ważne jest też, gdzie obraz ma „zamieszkać”. Znajomość wnętrza do którego obraz ma trafić bardzo pomaga w pracy. Zależy mi na tym, żeby odbiorca czuł się dobrze obcując z moim obrazem, a do tego potrzebne są konsultacje w czasie jego tworzenia takiej pracy. Można w zasadzie powiedzieć, że w takim przypadku klient w pewnym sensie staje się częścią obrazu, jego historii. To są ciekawe doświadczenia.

Ile czasu zajmuje Ci namalowanie obrazu?

Bardzo różnie. Miesiąc, czasem dłużej. Czasami samo myślenie nad koncepcją pracy zajmuje kilka tygodni, nawet miesięcy. Wszystko zależy od tego jak wysoko zawieszona jest poprzeczka, głównie ta mentalna. Zdarza się, że zaczynam malować, pojawia się blokada i jest przestój. Niektóre prace wracają na sztalugę po kilku latach przerwy. Tak dzieje się rzadko, bowiem z pomocą przychodzi doświadczenie, zwłaszcza to zdobyte podczas realizacji międzynarodowego projektu „Project Coincidence”, gdzie nauczyłam się syntezować własne pomysły z wizjami innych artystów. To było bardzo pomocne.

Obraz akrylowy Project coincidence XL - Emilia Gąsienica-Setlak
Obraz akrylowy Project coincidence XL – Emilia Gąsienica-Setlak

Opowiedz, proszę o technice. Czym i jak malujesz?

Najczęściej używam farb akrylowych. Szybciej schną, a to idzie w parze z moim sposobem pracy. Farby akrylowe dają sporo możliwości łączenia z innymi technikami. Mogę użyć sprayów, różnych rodzajów farb, past, mas plastycznych czy wreszcie wykończyć obraz farbami olejnymi. Najważniejsze są dobrej jakości farby. Wolę więcej zapłacić za materiały, żeby mieć komfort pracy i  mieć pewność, że to, co tworzę, tworzę na długie lata.

Jak ważna jest dokumentacja twórczości?

Ważna, bardzo ważna. Potrzebne jest odpowiednie światło, żeby oddać kolor, żeby nie zniknęły szczegóły. Światło dzienne jest do tego najlepsze, pod pewnymi warunkami, ewentualnie odpowiednie sztuczne oświetlenie. Potrzebny jest dobrej klasy aparat fotograficzny, odpowiedni obiektyw, solidny statyw, ale to jest tzw. „kuchnia”. Poza tym, bardzo istotne jest należyte skatalogowanie prac, samo ich przechowywanie, porządek w dokumentacji fotograficznej i tak dalej. To kluczowe dla umożliwienia prezentacji swojej twórczości ludziom, zwłaszcza w obecnych, cyfrowych czasach.

Czy to galerie zgłaszają się do Ciebie z propozycją współpracy czy to wysyłasz swoje portfolio?

Różnie. Są galerie, które już mnie znają lub słyszały o mnie i proponują mi współpracę, ale ciągle jestem zaliczana do grona młodych artystów i aktywnie rozglądam się za miejscami i osobami, z którymi chciałabym współpracować. Co ważne, wybór musi być świadomy, dla obu stron. Wtedy można razem wiele zdziałać.

Rozmawiamy cały czas o malarstwie, a co z rysunkami albo grafikami? Zdarza Ci się jeszcze tworzyć takie prace?

Założenie rodziny zakończyło ten temat. Nie jestem w stanie skupić się na wszystkim. Na jakiś czas odłożyłam grafikę. Lubię duży format, a grafika w dużym formacie jest pracochłonna i wymaga przestrzeni i masy sprzętu, którego nie mam. Mogę korzystać z Pracowni Graficznej krakowskiego oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków, którego jestem członkiem, ale ta ma szczelnie wypełniony grafik. Nie jest łatwo się zorganizować. Rysunki pomocnicze i szkice robię dla siebie, często, kiedy myślę nad nowym obrazem. Samodzielnych prac rysunkowych w zasadzie nie tworzę.

Obraz akrylowy Dapper IV - Emilia Gąsienica-Setlak
Obraz akrylowy Dapper IV – Emilia Gąsienica-Setlak

Jak myślisz, czy los młodych artystów się polepsza, czy pogarsza? W jakim kierunku się to rozwija?

Trudny temat. Artysta jest często zostawiony sam sobie i powinien być krytykiem i kuratorem swoich prac, a to trudne. Wymaga sporego uporu, autorefleksji i naprawdę dużej dozy pokory.

Miałaś kiedykolwiek na siebie plan B?

Nie brałam tego pod uwagę. Zawsze wiedziałam, że chce mieć rodzinę i zajmować się malarstwem. I to się udało osiągnąć. Jestem też nauczycielem i chce przekazywać to, czego się uczę, dzielić się swoim doświadczeniem.

Dziękuję za rozmowę.

Magdalena Łakoma

Samotność i izolacja, jako materiał, z którego rodzi się sztuka

Czy izolacja może być budująca? Tak, jeśli potraktujemy ją jako sposobność do refleksji i źródło artystycznej inspiracji. Historia sztuki w dużym stopniu zbudowana jest z dzieł, które powstały w samotności, z poczucia wyobcowania, alienacji. Zobacz, jak ten motyw został przetworzony przez artystów na przykładzie dzieł z naszej internetowej galerii sztuki.

Samotność – źródło cierpienia czy natchnienia?

Samotność jest zjawiskiem subiektywnym. Możemy ją odczuwać w domowym odosobnieniu podczas światowej pandemii wirusa, możemy ją czuć, gdy jesteśmy w tłumie. Niekiedy bywa destrukcyjna, innym razem twórcza. Wszystko zależy od tego, na co przekujemy to uczucie – refleksję czy artystyczne działania. Jeśli pogodzimy się ze stanem izolacji, możemy dostrzec w niej szansę do rozwoju – jak czyniło to wielu artystów na przestrzeni historii sztuki. Ludzie wokół nas sprzyjają dobremu samopoczuciu, ale to samotność skłania do chwycenia za pędzel czy ołówek i poszukiwań właściwej formy wyrazu.

Samotność w malarstwie współczesnym

Postrzeganie samotności nie zmienia się, podobnie jak jej dobroczynny wpływ na artystyczną twórczość. Ciekawe prace wyrażające ten stan znajdziesz w naszej internetowej galerii sztuki. Wystarczy wspomnieć obrazy Karoliny Gajewskiej z cyklu „Samotność”, przedstawiające ludzkie sylwetki w absolutnym odosobnieniu. Nawet te obrazy na płótnie, na których znajdują się dwie postaci, zdają się opowiadać nie tyle o grupie, ile o towarzystwie wyobrażonym albo o odbiciu w lustrze – jedynym świadku prezentowanej przez malarkę chwili bezbrzeżnego oddalenia.

Karolina Gajewska - VIII z cyklu “Samotność”
Karolina Gajewska – VIII z cyklu “Samotność”

Innym przykładem motywu samotności w malarstwie współczesnym jest akryl Magdaleny Walulik „Ćma barowa”. Prezentuje człowieka w efektownym kapeluszu, który siedzi przy barze, ale pomimo tłoku i hałasu wokół jest pogrążony wyłącznie we własnych myślach i przeżyciach.

Magdalena Walulik - Cykl: Ludzie - Ćma barowa
Magdalena Walulik – Cykl: Ludzie – Ćma barowa

Symboliczny wydaje się też obraz olejny „Poza sceną” Michała Przewłockiego, który przedstawia kobietę na tle miasta. Biorąc pod uwagę tajemniczy tytuł, możemy się domyślać, że intencją artysty było przedstawienie kobiety, która być może jest gwiazdą teatralną czy filmową, ale po zejściu z estrady czuje się samotna i wychodzi na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza i „zebrać się” w sobie. A może ten moment, w którym może być wreszcie sama, z dala od oczekiwań, zgiełku, wyobrażeń jest jej ulubionym? Tego się nigdy nie dowiemy. Ale możemy snuć domysły. A w sztuce, to właśnie wielość interpretacji zdaje się świadczyć o jej mocy oddziaływania.

Michał Przewłocki - Poza sceną
Michał Przewłocki – Poza sceną

Obrazy ręcznie malowane z motywem samotności w roli głównej nie muszą wywoływać nieprzyjemnych skojarzeń. W malarstwie współczesnym istnieje szereg przykładów udowadniających, że z samotności mogą płynąć bardzo potrzebne ludzkości natchnienie, cisza, refleksja, samoświadomość. Zobacz wszystkie obrazy z naszej internetowej galerii sztuki i przekonaj się sam, co autor miał na myśli.

Spokojnie, to tylko koniec świata. Sztuka w obliczu katastrofy klimatycznej

Jak „zarządzać nieodwracalnym”? Jakie zmiany zaszły na planecie Ziemia i czego jeszcze można się spodziewać po naszym klimacie? Na te pytania odpowiadają nie tylko naukowcy, ale też artyści. Dowodem na potwierdzenie tej tezy jest nowa wystawa w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Dlaczego warto ją odwiedzić? Oto odpowiedź!

Artyści dla klimatu

Nie da się ukryć, że żyjemy w czasach istotnych zmian, przede wszystkim tych klimatycznych. Odnoszą się do nich coraz częściej nie tylko socjologowie czy ekolodzy, ale też artyści. W swojej twórczości poruszają kwestie sensu sztuki, sposobów jej dystrybucji i punktów stycznych z nauką. Zagadnienia te poruszy wystawa „Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany”, którą będzie można zobaczyć w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej od 20 marca do 7 czerwca. Tytuł wystawy został zaczerpnięty z książki „Upadek cywilizacji zachodniej. Spojrzenie z przyszłości” Naomi Oreskes i Erika M. Conwaya z 2014 roku, w której wiekiem półcienia nazywa się nasze czasy widziane przez bohatera z przyszłości jako „okres antyintelektualizmu, który (…) uniemożliwił podjęcie działań opartych na wiedzy naukowej”.

Sztuka w półcieniu

Na wystawie „Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany” będzie można obejrzeć prace stworzone na przestrzeni pięciu dekad. Pojawią się na niej dzieła, które powstały w latach 60. i 70., kiedy intensyfikowały się ruchy pacyfistyczne, feministyczne, ekologiczne, czy antyrasistowskie i kiedy powstawały takie nurty jak anty-forma czy sztuka ziemi. Nie zabraknie też prac ze schyłku XX wieku. Kuratorzy zebrali dzieła między innymi: Qavavau Manumiego, Agnes Denes, Ines Doujak, Suzanne Husky, Jonathas de Andrade. Wszystkie sprzyjają konfrontacji z dylematami natury etycznej i egzystencjalnej oraz uzbrojeniu się w narzędzia służące pracy wyobraźni, empatii i poszukiwaniu właściwego wyjścia z ekologicznej matni.

Jak podkreślają autorzy koncepcji wystawy „Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany” ma nie tyle straszyć, ile skłaniać do refleksji i myślenia nad możliwymi scenariuszami na przyszłość.

Czy uda nam się odwrócić bieg wydarzeń? Czy możemy przeciwdziałać katastrofie, do jakiej zmierza planeta? Czy możemy odbudować relacje z innymi istotami żywymi i przestać stawiać człowieka w centrum wszechświata? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi możesz poszukać na wystawie, która zostanie otwarta 20 marca w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Ulica – żywa tkanka miasta oczami artysty-obserwatora

Ulica może być dla uważnego obserwatora sceną, na której rozgrywają się warte uwagi sceny: światło, architektura, przechodnie i relacje między nimi potrafią fascynować tak samo, jak wciągający spektakl teatralny. W jaki sposób do motywu ulicy odnosi się malarstwo współczesne? Zobacz na przykładzie prac z naszej internetowej galerii sztuki.

Ulica – motyw, który kocha historia sztuki

Miasto jest ciekawym materiałem do obserwacji dla artysty. Z fotograficzną dokładnością panoramę Warszawy malował Bernardo Bellotto, z brutalnym realizmem – Aleksander Gierymski. Pełne melancholii miejskie zakątki oddawał w obrazach na płótnie Giorgio de Chirico, magii nie skąpił im Marc Chagall. Do innych artystów, którzy chętnie poruszali motyw ulicy w swojej twórczości należą: Nikifor Krynicki, Paul Klee, Ludwik de Laveaux, czy Stanisław Młodożeniec.

Marcin Kędzierski - Wolność Baśki
Marcin Kędzierski – Wolność Baśki

Ulice w malarstwie współczesnym

Sztuka nowoczesna (https://gs.polcode.dev/obrazy-nowoczesne) często wykorzystuje motyw ulicy. To dobry pretekst do tego, żeby opowiedzieć o czymś więcej, niż tylko o architekturze. Ulica staje się świadkiem wielu niezwykłych zjawisk, związanych, chociażby ze zmieniającą się porą dnia czy roku lub z napięciami, jakie rodzą się między znanymi sobie, bądź kompletnie obcymi przechodniami. Współcześni twórcy, odzwierciedlający ulicę na rysunkach czy obrazach na płótnie, wykorzystują chętnie wszystkie możliwe środki wyrazu: abstrakcję, geometrię, subtelne akwarelowe lawowanie, graficzną kreskę. Z jakim efektem? Wystarczy sprawdzić dostępne dzieła w internetowej galerii sztuki Gallery Store!

Witold Zieliński w pracy „Świdnicka” tworzy romantyczny wizerunek miasta o świcie, z kolei Agata Padol w dziele „Spacer III” za pomocą jaskrawych barw opowiada o ulicy przefiltrowanej przez jej artystyczną wyobraźnię. „Wenecja” Blanki Gumowskiej to realistyczna akwarela przedstawiająca scenę z życia miasteczka, a „Wolność Baśki” Marcina Kędzierskiego wydaje się być kadrem wyjętym z przygodowego filmu.

Witold Zieliński - Świdnicka
Witold Zieliński – Świdnicka

Ciekawą propozycją jest obraz malowany akrylami „Złota ulica”, autorstwa Marioli Świgulskiej. Malarka odniosła się w nim w czytelny sposób do dorobku największych dwudziestowiecznych realistów, nie pozbawiając jednak pracy cech charakterystycznych dla swojej twórczości.

Mariola Świgulska - Złota ulica
Mariola Świgulska – Złota ulica

Podobnie jak różnią się ulice miast (nie tylko architekturą, ale też specyfiką ludzi, którzy przez nie przepływają), tak różnią się ich malarskie wizerunki. W internetowej galerii sztuki Gallery Store zebraliśmy szeroki wachlarz propozycji młodych autorów, udowadniający, jak wiele jeszcze ma do powiedzenia malarstwo współczesne na tak, zdawałoby się oczywiste tematy, jak życie miasta.

Nowy ekspresjonizm i inspiracje Basquiatem

Jean-Michel Basquiat jeden z najbardziej znanych amerykańskich artystów XX wieku, do dziś inspiruje rzesze malarzy i grafików. Co w jego twórczości było tak niezwykłe, że odcisnęło piętno na kolejnych pokoleniach? Poznaj bliżej tego ikonicznego grafficiarza.

Basquiat – chuligan na salonach

Jean-Michel Basquiat był nie tylko jednym z największych dwudziestowiecznych twórców, ale też niepokorną duszą. W sztuce odnalazł sposób na wyrażanie swoich emocji. Jako nastolatek tworzył graffiti na nowojorskich murach, podpisując się literami SAMO (Same Old Shit). Pod koniec lat 70. zrezygnował z kontynuacji szkoły i przeniósł się na ulice, gdzie zarabiał między innymi na sprzedawaniu pocztówek i rozpoczął malowanie pierwszych obrazów. W 1981 roku twórczość Basquiata została dostrzeżona przez krytyków magazynu Artforum – od tego czasu rozpoczęła się niezwykła kariera tego młodego twórcy. Związany był z Madonną, przyjaźnił się z Andym Warholem, był uwieczniony na okładce magazynu New York Times. Niestety, kres jego życiu i planom położyła śmierć spowodowana przedawkowaniem narkotyków.

Paweł Dąbrowski - Młody Jean-Michel Basquiat
Paweł Dąbrowski – Młody Jean-Michel Basquiat

Basquiat według współczesnych

Podejście do sztuki i życia Jean-Michel Basquiata inspirowało nie tylko Andy’ego Warhola, który stworzył z nim ponad 100 obrazów. Również dziś niepokorny duch amerykańskiej sztuki współczesnej inspiruje twórców, również tych, których dorobek podziwiać można w naszej internetowej galerii sztuki. Postać Basquiata przedstawia na swoim olejnym obrazie na płótnie Paweł Dąbrowski. Młody prekursor graffiti patrzy na nim wprost na widza, ubrany w marynarkę w print przypominający jego kolorowe rysunki. W innej pracy, „Dymek z papierosa Jean-Michel Basquiat”, Dąbrowski wykorzystał charakterystyczne dla swojej sztuki dynamiczne kolorowe paski tworzące figurę człowieka. Jak mówi sam autor, Basquiat jest jego największą ikoną.

Paweł Dąbrowski - Dymek z papierosa Jean-Michel Basquiat
Paweł Dąbrowski – Dymek z papierosa Jean-Michel Basquiat

W swojej twórczości hołd złożony amerykańskiemu artyście złożyła również Mariola Świgulska w obrazie zatytułowanym „Basquiat Memory”. Jego kolorystyka nawiązuje do kontrowersyjnej i niepokojącej twórczości Basquiata.

Mariola Świgulska - Basquiat Memory
Mariola Świgulska – Basquiat Memory

Jean-Michel Basquiat, chuligan i grafficiarz, który nie skończył szkoły, należy do panteonu najważniejszych artystów wszech czasów – inspirując również twórców młodego pokolenia. W swoich obrazach na płótnie, grafikach czy zdjęciach bezustannie nawiązują do spuścizny, jaką pozostawił po sobie niepokorny amerykański artysta. Przekonaj się o tym osobiście przeglądając prace w naszej internetowej galerii sztuki.

Andy Warhol – Muhammad Ali za 5 mln funtów i wystawa w Tate Modern

Andy Warhol nie daje światu zapomnieć o swoim talencie, chociaż od jego śmierci minęły już 32 lata. Niedawno jego słynny portret przedstawiający Muhammada Ali został sprzedany za rekordową sumę, a już 12 marca ruszy niezwykła wystawa z pracami tego wyjątkowego artysty. Poznaj szczegóły!

Artysta wagi ciężkiej

W lutym w londyńskim domu aukcyjnym Christie’s odbyła się aukcja sztuki powojnia i współczesnej. Pracą, która osiągnęła najwyższą cenę, była praca Andy’ego Warhola „Muhammad Ali”, jeden z dziesięciu portretów ze słynnej serii „Athletes” („Sportowcy”), utrzymanej w typowej dla amerykańskiego artysty stylistyce. Chociaż specjaliści byli pewni, że cena dzieła nie przekroczy 3 milionów dolarów, wizerunek najsłynniejszego boksera wszech czasów został ostatecznie sprzedany za 6,3 miliony dolarów. Organizatorzy aukcji przyznali jednak, że… liczyli na zdecydowanie więcej.

Najważniejsze dzieła geniusza

Jeśli chodzi o prace Andy’ego Warhola, na pewno nie można narzekać na brak możliwości obejrzenia dzieł artysty. Już 12 marca w galerii Tate Modern w Londynie zostanie otwarta pierwsza wystawa mistrza od 20 lat. Będzie można na niej obejrzeć kultowe prace z puszką zupy Campbell, Marylin Monroe czy coca-colą, ale też mniej popularne wizerunki transpłciowych kobiet, drag queens czy homoseksualnych mężczyzn w intymnych sytuacjach. Prace Warhola będzie można obejrzeć aż do 6 września.

Kim był Andy?

Andy Warhol, czołowy przedstawiciel pop-artu, jest jednym z najwybitniejszych i najbardziej kontrowersyjnych twórców wszech czasów. Jego niepokorny stosunek do sztuki na dobre ją odmienił. Początkowo artysta rysował i malował obrazy na płótnie, później rozpoczął swoje eksperymenty z serigrafią, które przyniosły mu niezwykłą popularność. Oprócz tego wszechstronny Warhol również fotografował, pisał książki, reżyserował filmy, rzeźbił, wykorzystywał w swoich pracach dźwięk. Znany był ze swojego charakterystycznego wizerunku (z nieodłączną platynową peruką i czarnym golfem) i znajomości ze wszystkimi liczącymi się celebrytami lat 70. i 80. XX wieku. Mało kto wie, że Andy Warhol pochodził z mniejszości grekokatolików łemkowskich, zamieszkującą jedną z wsi na Słowacji.

Andy Warhol był genialnym artystą, który zdecydowanie wyprzedził swoje czasy i zrewolucjonizował sztukę niecodziennymi konceptami, łączącymi twórczość z życiem codziennym. Efekty jego artystycznych poszukiwań (obrazy na płótnie oraz rysunki) będzie można oglądać aż do września w londyńskim Tate Modern. Żaden miłośnik sztuki nie może tego przegapić!

Szkic – dzieło (nie)skończone?

Czy szkic jest jedynie niedokończoną pracą, wprawką artysty czy może pełnoprawnym dziełem sztuki? Sprawdźmy, czy w kilku kreskach pozostawionych na kartce lub płótnie może przejawiać się talent twórcy i czy mogą konkurować o nasze zainteresowanie z obrazami wykonanymi innymi technikami?

Czym właściwie jest szkic?

Pojęcie szkicu jest dość pojemne. Określa zarówno technikę rysowniczą o swobodnym charakterze, ale też wstępną koncepcję artystyczną obrazu. Szkicuje zarówno artysta, opracowując sylwetkę modela na papierze za pomocą ołówka, jak i malarz, przygotowujący pierwsze stadium obrazu na płótnie. Do historii sztuki przeszły szkice takich artystów jak Leonardo da Vinci, Rembrandt czy Van Gogh. Początkowo ten rodzaj artystycznych notatek służył wyłącznie jako pierwszy etap tworzenia pracy – artyści nie przepadali za chwaleniem się procesem dochodzenia do doskonałości w swoich dziełach. Zmianę przyniósł wiek XIX i impresjonistyczna rewolucja, która szkice podniosła do rangi dzieła sztuki. Artystyczne poszukiwania, wrażeniowość, demaskowanie złudności, jaką niesie ze sobą rzeczywistość, stały się w sztuce dominującym kierunkiem. Malarstwo współczesne, grafika, rzeźba, a nawet fotografia stawiają dziś znak równości między tym, co pozornie niedokończone a pełnoprawnym arcydziełem. Wystarczy spojrzeć, chociażby na prace z naszej internetowej galerii sztuki.

Szkic, czyli sztuka w poszukiwaniu

Artyści chętnie sięgają dziś po szkic jako sposób na artystyczną ekspresję. Dzięki dynamicznej kresce, która zaledwie tworzy zarys przedstawianego obiektu, często są w stanie powiedzieć o nim więcej niż w przypadku dopracowanego i realistycznego studium. Przykładem może być „Samotna pośród tłumu”, rysunek Marty Mielnik-Firej. Ten rozedrgany, tworzony metodą sitodruku rysunek świetnie oddaje przeżycia wewnętrzne bohaterki tej pracy.

Marta Mielnik-Firlej - Samotna pośród tłumu
Marta Mielnik-Firlej – Samotna pośród tłumu

Szkic może być też zbudowany na bazie dosłownie kilku sugestywnych kresek jak w „Akcie nr. 7” Natalii Rozmus. Kilka gestów wystarczyło, żeby artystka skutecznie opowiedziała widzowi o zmysłowości kobiecego ciała i delikatnym świetle, które je pieści.

Natalia Rozmus - Akt nr. 7
Natalia Rozmus – Akt nr. 7

Współcześni artyści chętnie sięgają do tradycji, szkicując stalówką zanurzoną w tuszu i budując światłocień za pomocą lawowania. Stosując tę technikę, Dawid Masionek w „Starej uliczce” opowiedział o słonecznym ciepłym dniu spędzanym przez mieszkańców miasta wśród wiekowych kamieniczek.

Dawid Masionek - Stara uliczka
Dawid Masionek – Stara uliczka

Szkic może być dziełem sztuki! Niezwykły talent pozwala dosłownie w kilku kreskach zawrzeć opowieść o portretowanych ludziach czy pejzażu. Po tę technikę często sięga też malarstwo współczesne, wcale nie uznając, że tylko dopracowane w najmniejszych szczegółach obrazy na płótnie są godne miana arcydzieła.

Akwaforta – sztuka pełna kwasu

Akwaforta to jedna z najbardziej niezwykłych technik graficznych. Prace nią tworzone nie kosztują wiele, mogą więc stać się szansą na zbudowanie własnej kolekcji dzieł sztuki. Na czym polega akwaforta i jakie tematy porusza? Sprawdźmy na przykładzie propozycji z naszej internetowej galerii sztuki.

Akwaforta, czyli grafika tworzona kwasem

Akwaforta po łacinie oznacza „mocna woda”. Tak niegdyś określano kwas azotowy, który służy do tworzenia prac w tej technice graficznej. Jak z jego pomocą można wyczarować dzieło sztuki? Wszystko zaczyna się od wypolerowanej, odtłuszczonej płytki cynkowej bądź miedzianej, którą pokrywa się tak zwanym werniksem akwafortowym, czyli mieszanką żywicy, wosku i asfaltu. Na tej powłoce za pomocą igły rytowniczej tworzy się rysunek, a następnie płytkę zanurza się w kwasie, który w metalu trawi odsłonięte z werniksu linie. Po usunięciu pozostałości preparatu wciera się w nie farbę i odbija na wilgotnym papierze z użyciem specjalnej prasy.

Technika ta jest popularna wśród grafików od XVI wieku. Dzięki niej można tworzyć prace stosunkowo szybko i tańszym kosztem niż w przypadku, chociażby miedziorytu. Do najwybitniejszych artystów, zajmujących się akwafortą, zaliczyć możemy takie nazwiska, jak Albrecht Dürer, Rembrandt czy Picasso. Również w naszej internetowej galerii sztuki można znaleźć przykłady na to, że ta technika graficzna nie traci na znaczeniu.

Akwaforta w sztuce nowoczesnej

Jednym z artystów, którzy chętnie stosują w swojej praktyce artystycznej akwafortę jest Orwa Abu Turabe. Grafiki z cyklu „Pies” charakteryzują się impulsywną linią o zmiennej dynamice, tak charakterystycznej dla rysunku trawionego kwasem.

Orwa Abu Turabe – grafika z cyklu Pies
Orwa Abu Turabe – grafika z cyklu Pies

Ewa Narloch-Kerszka odbitki tworzy z zastosowaniem kolorowej farby, dodającej grafice zupełnie innego wyrazu. Niebieski, pojawiający się w „Zimie” czy ognista czerwień w „Po godzinach” wzmacniają dynamikę i intensyfikują przesłanie ilustracji.

Ewa Narloch-Kerszka - Zima
Ewa Narloch-Kerszka – Zima

Akwafortę można również połączyć z innymi technikami, na przykład z wklęsłodrukiem i akwatintą, czego przykładem są prace z cyklu „Konstrukcje” Magdy Misztal czy „Rozbity I” Żanety Rzepy. Zachwycają przede wszystkim precyzją starannie opracowanych detali.

Magda Misztal - Konstrukcja 4
Magda Misztal – Konstrukcja 4

Jeśli szukasz wyjątkowego pomysłu na prezent, uzupełnienie swojej prywatnej kolekcji dzieł sztuki czy wystroju wnętrza, wybierz prace tworzone zgodnie z techniką akwaforty. Znajdziesz je w naszej internetowej galerii sztuki!

Wystawa Edward Hopper w muzeum w Bazylei

Wraz z nadejściem nowego roku miłośnicy malarstwa współczesnego mogą zacierać ręce na myśl o kolejnych ekscytujących wydarzeniach i wystawach. Jedną z nich jest ekspozycja obrazów olejnych Edwarda Hoppera w Fondation Beyeler w Bazylei. Jakie dzieła można będzie obejrzeć i kiedy? Oto szczegóły.

Samotność w wielkim mieście

Fondation Beyeler w Bazylei 26 stycznia otworzyła epokową wystawę podsumowującą twórczość Edwarda Hoppera. Jak podkreślają autorzy tej ekspozycji, ma być ona przyczynkiem do zrozumienia fenomenu jednego z najwybitniejszych amerykańskich malarzy współczesnych. Do końca życia pozostał on wierny realizmowi, sprzeciwiając się eksperymentom kubistów i abstrakcjonistów. Jako wielbiciel europejskiej kultury czytał poezję Goethego i cenił dzieła Degasa czy Courbeta. W swoich artystycznych poszukiwaniach skupiał się przede wszystkim na motywie miasta i przejawiającej się w nim na wiele sposobów ludzkiej samotności. Jego obrazy olejne porównywano z dorobkiem Rene Magritte’a czy Giorgio de Chirico. Sam Hopper jednak odżegnywał się od zamykania się w jakichkolwiek ramach, twierdząc, że „reprezentuje siebie samego”.

Urodzony w 1882 roku artysta w połowie XX wieku zaczął chorować, jednak do końca nie porzucił tworzenia obrazów olejnych i ilustracji. Zmarł w swoim nowojorskim studio w 1967 roku. Pozostawił dorobek, który odcisnął piętno nie tylko na malarstwie współczesnym, ale też muzyce (Tom Waits) czy reżyserii (między innymi Alfred Hitchcock czy Andrzej Wajda). Pod koniec 2018 roku obraz Hoppera „Chop Suey” sprzedano w nowojorskim domu aukcyjnym Christie’s za niemal 92 miliony dolarów, pobijając tym samym rekord sprzedaży tego artysty z 2013 roku, kiedy obraz olejny „East Wind Over Weehawken” sprzedano za 40,5 miliona dolarów.

Nie tylko obrazy

Na wystawie można zobaczyć obrazy olejne Hoppera, takie jak „Benzyna” z 1940 roku czy „Second Story Sunlight” z 1960 roku. Oprócz dorobku tego artysty zwiedzający mają szansę przekonać się o tym, jaki wpływ wywarł XX-wieczny malarz na kolejne pokolenia. Punktem kulminacyjnym wystawy będzie pokaz krótkometrażowego filmu „Two or three things I know about Edward Hopper”, zrealizowanego przez niemieckiego reżysera i fotografa Wima Wendersa w technologii 3D.

Wystawę można obejrzeć od 26 stycznia do 17 maja 2020. Fundacja Beyeler współpracowała przy tworzeniu wystawy z Whitney Museum of American Art w Nowym Jorku, największym repozytorium prac Hoppera. To prawdziwa gratka dla fanów malarstwa współczesnego!