Wszystkie wpisy, których autorem jest Monika - Gallerystore

Jak upływający czas zmienia nasze postrzeganie?

Każdy z nas się starzeje i nie ma osoby, która była by w stanie oszukać przemijający czas. Czas, który nie jest łaskawy dla nikogo, który coś przynosi i coś zabiera. Życie przemija, a wraz z nim nasza młodość, siła, energia do działania i chęci. Z drugiej strony w miarę upływających dni może nam się chcieć czegoś więcej, możemy mieć znacznie większy apetyt na szczęście lub po prostu znajdować coraz to nowe powody do radości. Każdy inaczej na mijające lata reaguje, bo i każdemu coś innego one dają. Jedni stają się bardziej doświadczeni w wielu sprawach, ktoś inny z kolei cierpi z powodu utraty czegoś. Mimo wszystko upływający czas stara się nas równo wynagrodzić, a ewentualne negatywne rzeczy dostarczamy sobie sami. Bo to od nas zależy, jak się potoczy nasze życie i jak będzie ono wyglądało. Od naszej ciężkiej pracy uzależniona jest nasza przyszłość, która może być albo kolorowa, albo ponura. Niemniej zdarzać się mogą i na pewno będą też takie sytuacje, w których nic do powiedzenia nie będziemy mieli, a które wynikać będą tylko i wyłącznie z racji mijającego czasu.

Jak oddziałuje na nas czas i jak zmieniamy się pod wpływem mijających lat? Chciałoby się powiedzieć, że każdy, kto staje się starszy zyskuje pewną wiedzę w jakimś zakresie, że dojrzewa emocjonalnie i fizycznie do wielu nowych spraw. Chciałoby się zaryzykować stwierdzenie, że człowiek z wiekiem mądrzeje i staje się bardziej otwarty na pewne sprawy, które kiedyś wydawały mu się mało istotne, lub bezwartościowe. A jednak czas, który idzie bezlitośnie do przodu nie zawsze gwarantuje wiedzę, inteligencję i otwartość na świat. Bo niektóre wady człowieka i niektóre ograniczenia, które istniały za młodu, z wiekiem mogą stawać się jeszcze bardziej zakorzenione w umyśle i ciele. Ale nie znaczy to, że z czasem nasza percepcja świata nie ulega mniejszej lub większej przemianie. Wręcz przeciwnie – w miarę doświadczania nowych sytuacji, w miarę pozyskiwania coraz większej wiedzy, stajemy się bardziej świadomi naszego otoczenia i bodźców, które do nas docierają.

Pod wpływem naszych doświadczeń i zdobytej wiedzy zmienia się również nasze postrzeganie szeroko rozumianej sztuki, która nas otacza. To, co w młodości wydawało się być dla nas mało wartościowe i głupie, z czasem staje się zrozumiałe i przemawiające do nas. Może to działać również w drugą stronę – młodzieńcze zamiłowania z czasem przeistoczyć się mogą we wstydliwe wspomnienia i dumanie nad tym, jak coś mogło się nam kiedyś podobać tak bardzo, a teraz nie przemawia do nas w ogóle. Im bogatsze mamy życie i im więcej dni sobie liczymy, tym większa jest perspektywa, którą mamy w przypadku dzieł sztuki. Będąc dojrzałymi osobami możemy nagle zacząć interesować się malarstwem i kontemplować piękne dzieła artystów, co w naszej młodości było nie do pomyślenia. A wszystko wynikać może z naszej dojrzałości emocjonalnej. Z wiekiem zaczynamy patrzeć na świat bardziej świadomie i otwarcie, z większą chęcią przyjmujemy do siebie rzeczy, które wywołują w nas jakieś emocje(nie zawsze dobre).

Im starsi jesteśmy, tym dojrzalej patrzymy na otaczający nas świat. Wynika to z tego, że wszystko, co przydarza się w naszym życiu, wszystko, co staje się częścią nas, pozostawia w naszym umyśle i ciele określone ślady swojej obecności. Ubogacamy naszą duszę wydarzeniami, w których bierzemy udział i rozwijamy swój umysł wiedzą oraz bodźcami emocjonalnymi. Dojrzewamy nie tylko fizycznie, ale w większości przypadków także psychicznie do tego, by widzieć więcej i więcej wiedzieć. Otwieramy się na nowe doświadczenia, nie boimy się opinii innych ludzi na nasz temat i dążymy od sytuacji, które potencjalnie mogą dać nam szczęście. Będąc osobami starszymi stajemy się po prostu bardziej odważni i lepiej wiemy, co jest dla nas dobre. Oczywiście możemy również zamknąć się w swoim hermetycznym świecie, do którego nie będziemy dopuszczać żadnych nowości czy eksperymentów, ale w ten sposób najzwyczajniej w świecie odetniemy się od rozwoju umysłowego i emocjonalnego.

Oczywistość kontra tajemniczość

Rozleniwione współczesne społeczeństwa coraz częściej sięgają po rozwiązania, które mają im ułatwić życie i nie powodować jakichkolwiek komplikacji. Może to zabrzmieć dziwnie, bowiem każdy przyzna, że jego życie wcale łatwe nie jest, że musi się starać, by coś w nim osiągnąć i że zawsze ma pod górkę. Ale z reguły zaraz po takich słowach padają inne, które sugerują, że inni mają łatwiej, bo coś lub ktoś im pomaga. Bez wnikania w to czy osoby mówiące o swoich trudnościach życiowych mają rację, czy nie, warto przypomnieć sobie lub dowiedzieć się, jak żyło się ludziom jeszcze kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu. Gdy nie było internetu, gdy świat nie wymyślał coraz to nowszych zabawek, dzięki którym wszyscy byli w kontakcie nie tylko ze swoimi bliskimi, ale również z ludźmi z innych kontynentów. Dostęp do wiedzy i możliwości podróżowania były znacznie bardziej ograniczone w czasach, kiedy współcześni studenci dopiero się rodzili. I pod tym względem współcześnie żyjący ludzie mają znacznie łatwiejsze zadanie.

Bo i internet daje nam wszystkim wiedzę całego niemal świata na tacy. Nie musimy już spędzać długich godzin w bibliotekach czy w kolejkach do kasy w sklepach. Nie musimy interpretować wszystkiego, co do nas dociera, bo zawsze znajdzie się wyjaśnienie czegoś, co nas interesuje, które zostało zamieszczone w sieci przez kogoś innego. Kiedy nie rozumiemy danego dzieła sztuki, z którym mieliśmy styczność, to nie musimy zdawać się na swój osąd ani tym bardziej czekać na cotygodniowe spotkanie z przyjaciółmi, by oni nam coś wytłumaczyli. Obecnie wystarczy włączyć komputer, wejść na forum, zadać pytanie i chłonąć opinie innych ludzi na dany temat. A postępujemy tak, bowiem bardziej wygodna jest dla nas oczywistość, brak niedopowiedzeń i tajemnic. Tajemniczość za to staje się mniej atrakcyjna, tym bardziej, jeżeli wymaga od nas wysiłku intelektualnego. Jednak z tą tajemniczością nie jest aż tak źle, jak mogłoby się wydawać.

Bo chęć do odkrywania tajemnic, pragnienie zgłębiania jakiejś wiedzy i dokonywania odkryć ciągle tli się w ludziach. W jednych mocniej, w drugich mniej, ale jest ta potrzeba i ciągle staramy się zaspokoić. Jest nam łatwiej, bo jeżeli nie udaje nam się dojść do zadowalających nas wniosków, to sięgamy po opinie innych ludzi. Nie zmienia jednak faktu, że nawet upraszczając sobie drogę do zrozumienia czegoś, kieruje nami ciekawość. Nawet, jeżeli sami nie chcemy męczyć się interpretacją czegoś, to i tak ciekawi jesteśmy tego, co ktoś inny ma do powiedzenia. Z drugiej strony tajemniczość jest pociągająca, jest doskonałym motywem do działania umysłowego, do używania głowy i odkrywania nowych rzeczy. Nie jest przyjemnością, gdy jakaś tajemnica zostanie odkryta przez nas dzięki temu, że woleliśmy zwrócić się do kogoś w jej sprawie. Przyjemne jest samodzielne interpretowanie wszystkiego, a później dopiero porównywanie własnych spostrzeżeń z innymi opiniami na dany temat. Tak jest w przypadku sztuki i wszystkich jej form, które powstają na świecie.

Gdyby postawić obok siebie dwa podobne do siebie dzieła sztuki, dwa obrazy, z których jeden przedstawiałby coś oczywistego w oczywisty sposób, a drugi byłby owiany pewną tajemnicą, zawierałby w sobie niepewność i coś, co nie dawałoby komuś spokoju, to właśnie w tym drugim przypadku okazałoby się, że dzieło poruszające umysł i zachęcające do interpretacji byłoby bardziej atrakcyjne dla odbiorców, niż to pierwsze. Bo ludzi zawsze ciągnie do tajemnicy i czegoś, czego jeszcze nie rozumieją. Rozwój ludzkości to dumne kroczenie przed siebie i przechodzenie po trupach tajemnic, które nie oparły się dociekliwości ludzi i ich umiejętności interpretowania świata. Oczywiście nie każdy będzie chciał zawracać sobie głowę myśleniem i dochodzeniem do tego, co dane dzieło sztuki musi znaczyć. Tak jak w szkole, kiedy na całą klasę przypadało kilka ledwie osób, które lekturę szkolną przeczytały, podczas gdy cała reszta skorzystała z opracowania. Tylko, że w ten sposób nie pobudzi się swojego umysłu i duszy, co sprawi, że dana osoba zatrzyma się w miejscu i stanie się mało rozwiniętą jednostką.

Odrobina smutku i nostalgii w naszym życiu

Emocje są stałym elementem naszego życia, co jest faktem znanym nie od dziś. Wszak od niepamiętnych czasów ludzie odczuwali różnego rodzaju strach, radość, smutek, szczęście, niepewność, zagubienie czy przerażenie. Takie emocje towarzyszą nam i dziś z tą różnicą, że obecnie nie ma już takich zagrożeń czy źródeł emocji, jakie istniały kilkaset czy kilka tysięcy lat temu. Dzisiaj boimy się zupełnie innych spraw i niemal całkowicie odmienne rzeczy dają nam radość. Jednak jest pewna cecha wspólna dla wszystkich ludzi jacy kiedykolwiek chodzili po tym świecie – niechęć do negatywnych emocji. Nie lubimy czuć smutku, strachu, nienawiści, niepewności, rozgoryczenia, nie lubimy mieć depresji czy przejmować się czymkolwiek. Oczywiście są osoby, które świadomie dostarczają sobie strachu i nerwów, na przykład za sprawą sportów ekstremalnych czy oglądania strasznych filmów. Ale negatywne emocje z reguł staramy się trzymać od siebie z daleka. Tylko, że nie zawsze jest to dla nas dobre, bo i nie zawsze to, co za złe uchodzi musi wyrządzać nam krzywdę.

Bo przywykliśmy do wygód współczesnego świata i do łatwości, z jaką można dzisiaj otrzymać przyjemność. Nie ograniczamy się w jej dawkowaniu, nie myślimy sobie, że co za dużo to niezdrowo. Czerpiemy pełnymi garściami z przywilejów, jakie daje nam internet, wolny rynek czy swoboda w poruszaniu się po świecie i bardzo często udaje się nam przegonić smutek czy nostalgię z naszego życia. A jednak te negatywne w powszechnym mniemaniu emocje, nie są dla nas wcale złe. Nie wyrządzają nam takiej krzywdy, jakiej się z ich strony boimy, a wręcz są potrzebne. Bowiem żyjąc jedynie szczęściem i przyjemnościami, oduczamy się życia z negatywnymi emocjami i problemami. Jeżeli przez większość naszego życia przechodzimy bez szwanku i nie odczuwamy niczego, co mogłoby nas zatrzymać w miejscu i przytłoczyć, to kiedy już takie emocje się pojawią, będziemy mieli trudność z poradzeniem sobie z nimi. Ale to jest jedna sprawa.

Jest bowiem coś zupełnie innego, co wydawać się może wielu ludziom czymś dziwnym. Otóż, negatywne emocje takie jak smutek czy nostalgia, pozwalają nam wszystkim na docenienie chwil, w których przychodzi do nas szczęście. Działa tu zasada kontrastu, czyli możliwości cieszenia się z czegoś znacznie bardziej, gdy t coś pojawia się po troszkę gorszym okresie. I nie ma niczego złego w dostarczaniu sobie samodzielnie smutku w delikatnej postaci czy nostalgii, która mimo wszystko i tak pojawia się u wielu z nas. Kontrolowane i samodzielne popadanie w gorsze nastroje za sprawą sztuki(a jakże) pozwalają nam na szybsze pozbieranie się i dojście do wniosku, że nie ma powodów do smucenia się, więc trzeba wziąć się w garść i popracować nad swoim szczęściem. Te gorsze dni, w których czujemy się smutno i tęsknimy za czymś mocno nie zabiją nas i nie zrobią nam krzywdy. Pozwolą nam na docenienie tego dobra, które pojawić się może na drugi dzień.

A skoro mowa o nostalgii czy smutku i sztuce, jako jednym ze źródeł tych emocji, to nie sposób nie zwrócić uwagi na dzieło autorstwa Marioli Świgulskiej, zatytułowane „Ptaki odleciały”. Obraz ten wykonany na płótnie techniką olejną jest dziełem, które przywołuje na myśl smutne dni rozstań czy początku jesieni, kiedy to świat spowijany jest szarością i pozorną brzydotą. Patrząc na te dwa drzewa czuje się, że mimo ich obecności przy sobie, czują się strasznie samotne w zmieniającym się świecie. Mimo tego, że same nie są, to i tak tęsknią za tym, co się zakończyło lub co od nich odeszło(odleciało). Z drugiej strony może to być piękna metafora dawnych dni i wspomnień, kiedy w pozornej samotności świata spotkały się dwie istoty silnie ze sobą zżyte i podobne do siebie bardzo. Każdy inaczej patrzeć może na to dzieło, ale każdy też poczuć może tę tęsknotę z niego bijącą. Tęsknotę, która nie będzie trwać wiecznie, a która po jakimś czasie przerodzi się w przyjemne wspomnienie dalekiej i pięknej przeszłości, która do negatywnych należeć już nie będzie.

Dusza a sztuka

Tytuł tego wpisu rozumieć można na wiele sposobów, z których każdy będzie dobry. Można myśleć o tym, jak sztuka oddziałuje na duszę każdego z nas, bo że oddziałuje jest faktem, któremu zaprzeczyć nie można. Wszak obcując z pięknem dzieł sztuki, wpuszczając je do naszego wnętrza i otwierając się na nowe doznania estetyczne ubogacamy naszą duszę i pozwalamy jej żywić się pięknymi emocjami. Można pomyśleć również o tym, jak dusza oddziałuje na sztukę, co dotyczy przede wszystkim twórców, ale i odbiorców. Twórcy swoich bogatych dusz potrzebują do tego, by ich twory artystyczne były nacechowane emocjami, by przedstawiały sobą coś, co działać będzie na odbiorców. Bez sięgania w głąb swojej duszy artysta nie będzie w stanie stworzyć czegoś, co sięgnie do dusz jego odbiorców. My z kolei, jako osoby sztukę odbierające potrzebujemy duszy, by poczuć to, co skrywa się w danym dziele sztuki. Bez uczuć i rozwiniętej głębi nie będziemy mogli wzruszyć się i zadumać nad sensem tego, co widzimy lub słyszymy, a co przygotowane zostało z myślą o poruszeniu nas.

Dusza w procesie odbierania sztuki i jej tworzenia odgrywa kluczową rolę, a bez niej nie byłoby mowy o pięknie i zachwycie. Bez duszy artyści byliby jedynie papugującymi wszystko dookoła błaznami, a odbiorcy tępo wpatrywaliby się w to, co widzą przed sobą, nie rozumiejąc mniej lub bardziej oczywistego sensu. Dusza stanowi cechę charakterystyczną człowieka i to nie tylko pod kątem religijnym, ale pod kątem całego naszego życia. Dzięki niej potrafimy żyć w związkach i w społecznościach mniejszych lub większych. Umiemy odróżniać piękno od brzydoty, a raczej samodzielnie definiować te słowa i odnosić je do otaczającej nas rzeczywistości. W końcu potrafimy też interpretować i doceniać to, co nas spotyka w życiu. Jednak dusza w przypadku obierania sztuki odgrywa najważniejszą rolę, bowiem pozwala połączyć się z tym innym światem, w którym pełno jest tajemnicy i wieloznaczności. Dzięki duszy umiemy odbierać komunikat artystów, którzy przemawiają do nas za pomocą swoich dzieł.

A gdyby tak zastanowić się, jak w ogóle nasza dusza wygląda? Gdyby spróbować ją sobie zobrazować i postawić ją sobie przed oczami w jakiejś formie? Co wtedy byśmy zobaczyli? Czy potrafimy samodzielnie, bez podpowiedzi ze strony artystów wyobrazić sobie tę nienamacalną cześć naszego życia? Będzie to niewątpliwie trudne, bo jak wyobrazić sobie coś, co nie ma kształtu, a jednak jest w nas obecne? Wielu ludzi wyobraża sobie własną duszę, jako przeźroczystą postać siebie, inni mogą widzieć ją, jako iskierka, która świeci bardzo mocno i swoim blaskiem rozświetla ciemność świata. Jednak równie trafne może być to, co przedstawia nam Mariola Świgulska w swoim dziele pod tytułem „W głębinach duszy”, w którym zobaczyć możemy coś na kształt dziury w którymś wymiarze, która zasysa do środka jakąś materię. Możemy pomyśleć, że tak nasza dusza wyglądać może, bowiem każdego dnia przesuwają się po niej różnego rodzaju emocje i doświadczenia, które są przez nią w jakimś stopniu pochłaniane. Karmi się nimi, rośnie na nich i staje się piękniejsza, ale i bardziej zachłanna na bodźce, które już może nazwać, a których ciągle potrzebuje.

I w obliczu tego obrazu można dojść do wniosku, że my, jako nosiciele naszych dusz, zobowiązani jesteśmy do ich karmienia i rozwijania. Musimy dostarczać sobie różnych wartości, które pozwolą nam poczuć się dobrze. Musimy rozjaśniać z każdym dniem ten blask naszej duszy, by nie zgasła ona całkowicie i nie skarlała. A jej rozwój możliwy jest właśnie za sprawą sztuki i tego, co spotyka nas w naszym życiu. Sztuka jest najlepszym źródłem emocji i wartości, które dla naszej duszy są najbardziej wartościowe, dlatego nie możemy z niej rezygnować i nie możemy ignorować apetytu tego naszego wewnętrznego i nienamacalnego elementu. Dusza potrzebuje sztuki do bycia w nas, a sztuka potrzebuje duszy, by mogła powstawać i zachwycać innych. Jest to dziwna zależność, która skłonić może nas do pytania o to, co było pierwsze – dusza czy sztuka. Ale odpowiedź na to pytanie jest prawdopodobnie nieosiągalna dla nikogo.

Natura wywołuje w nas różne emocje

W dzisiejszych czasach żyjemy przede wszystkim w dużych i rozwiniętych miastach. Każdego dnia chodzimy po betonowych ulicach, jeździmy samochodami po drogach i przesiadujemy godzinami w budynkach różnego rodzaju. Naszą dżunglą jest miasto i wysokie twory architektoniczne, które można uznać za drzewa i góry. Dlatego często ciągnie nas do przyrody, na łono natury, gdzie zawsze miło jest nam spędzać czas, zwłaszcza latem, gdy pogoda dopisuje. Wielu ludzi w wolne weekendy wyjeżdża z miasta i jedzie na tereny zielone, do lasu, nad jezioro czy na podmiejską łąkę. Wielu ma swoje działki, które zlokalizowane są w spore odległości od centrów miast i raczej na ich uboczu. Tak samo w ciepłe dni w parkach miejskich spotkać można mnóstwo osób, które albo spacerują sobie, albo wylegują się na ławkach lub na trawie. A wszystko przez to, że za mało jest w naszym życiu kontaktu z przyrodą i spędzania czasu na świeżym powietrzu, z którym niewiele wspólnego mają dni wypełnione bieganiem po mieście i wdychaniem spalin przejeżdżających samochodów.

Tęsknimy do natury, bo brakuje jej nam w naszych życiach. Jest jej za mało, gdy pracujemy, odpoczywamy w domu czy robimy zakupy. A wszystko przez to, że na łonie natury czujemy się naprawdę dobrze. Rozjaśnia się nam umysł, gdy wypoczywamy nad jeziorem, myślimy tylko o przyjemnościach i zabawie, a nie o problemach. Ludzie lubią naturę, mimo iż niszczą ją każdego dnia. Tęsknią za nią, bowiem wywołuje ona w nich rożnego rodzaju emocje, które są pożądane przez wszystkich. Natura pozwala bowiem poczuć szczęście i przyjemność wynikającą z pozornie mało znaczących czynności. Dlatego tak chętnie wracamy wspomnieniami do wypraw w góry i spacerów po szlakach turystycznych. Tak chętnie przypominamy sobie nasze ostatnie wyjazdy z domy nad morze, gdzie leżeliśmy godzinami na plaży i bawiliśmy się w morskiej wodzie. Obcowanie z naturą zawsze daje nam przyjemność, o której nie możemy, albo nie chcemy zapomnieć. Dlatego szczególnie cenne są dla nas fotografie z wakacji, albo inne dzieła sztuki, które pozwalają nam napawać nasze oczy pięknymi widokami, do których jest nam tęskno.

I te emocje, które czujemy podczas kontaktu z natura są dla nas bardzo przyjemne. Pozwalają się nam wyciszyć, skupić się na naszym wnętrzu i pozbyć myślenia o problemach czy obowiązkach. Z drugiej strony obcowanie z przyrodą jest doskonałym impulsem do działania, potrafi natchnąć artystów i dać im motywację do działania. Nie bez powodu część artystów spędza swoje okresy twórcze z dala od cywilizacji i hałaśliwego miasta. Na łonie natury jest spokój, którego potrzebują. Którego potrzebujemy my wszyscy. Bo ileż można znosić klaksony samochodów i krzyki ludzi pełznących bez końca po ulicach? Dlatego tym chętniej sięgamy po sztukę wizualną, która pozwala nam na spojrzenie na piękne krajobrazy i cuda natury. Patrząc na sfotografowane, namalowane lub naszkicowane nawet pejzaże odpływamy w myślach do miejsc, które kiedyś odwiedziliśmy, a które przypominają nam to, co mamy teraz przed oczami. Taki impulsem do oderwania się od szarej rzeczywistości może być dzieło autorstwa Marty Miszkurki, zatytułowane „W lesie”. Pięknie została na nim uchwycona leśna droga, skąpana w promieniach przebijającego się przez drzewa słońca. Wspaniałe myśli przychodzą do głowy na widok tego dzieła i sprawiają, że odbiorca czuje się prawie, jakby był właśnie w tym lesie, który woła go z oddali.

Jakby nie patrzeć, ludzie są zwierzętami i mimo ich cechy stadnej, ciągnie ich do samotności na łonie natury. Zresztą nie tylko samotnie chcą oni obcować z przyrodą i odrywać się od betonowych dżungli, bo i w towarzystwie chętnie poleżą na łące lub przespacerują się klimatycznym lasem, w którym powietrze jest czyste, a jedyne odgłosy, jakie dolatują to uszu, to efekty działania małych leśnych zwierząt i wiatru poruszającego gałęziami. I takie otoczenie działa na nas doskonale, daje nam szczęście, radość i zadowolenie. Jest to również impuls pobudzający myślenie i twórczość ludzi, bo w błogiej ciszy i na łonie natury nasz umysł otwiera się znacznie szerzej.

Poszukiwanie odpowiedzi smakuje najlepiej

Nie każdy rozumie, o co chodzi w stwierdzeniu, że bardziej od osiągnięcia celu cieszy nas samo dążenie do niego. A chodzi w tym(na przykład odnośnie podróżowania) sam fakt przemierzania jakiegoś odcinka czasu lub przestrzeni i zbieranie doświadczenia w tym samym czasie. Podczas wyjazdu wakacyjnego cieszymy się na samą myśl o dodarciu do punktu końcowego i zażywania przyjemności na urlopie, ale równie dobrze, a nawet bardziej smakuje nam nasza droga, która na wakacje prowadzi. Po drodze zwiedzamy nowe miasta, poznać możemy nowych i ciekawych ludzi oraz usłyszeć wiele historii. Zawodowi podróżnicy, miłośnicy zwiedzania świata często mówią, że gdzieś się udają, że mają nocy cel podróży, ale dla nich najbardziej liczy się to, co stanie się po drodze – to kogo poznają, w jakich sytuacjach się znajdą i jak bardzo one na nich wpłyną. Ze sztuką jest podobnie, a można nawet stwierdzić, że w jej przypadku liczy się sama droga do poznania jakiejś prawdy, do zagłębienia się w sens czegoś, niźli odkrycie, którego się poszukiwało.

Oczywiście są osoby, które mogą poczuć się rozdrażnione i urażone tym, że jakieś dzieło sztuki nie daje im się odkryć bez przeszkód. Ludzie, którzy mają problem z interpretacją czegoś mogą czuć się niezadowoleni i w konsekwencji mogą stwierdzić, że dane dzieło nie prezentuje sobą jakiejkolwiek wartości. Ale wartość ta jest uniwersalna dla wszystkich i każdy samodzielnie musi ją znaleźć. To, że nie dotarliśmy do niej, że nie pojęliśmy istoty dzieła, nie oznacza od razu, że ponieśliśmy klęskę. W sztuce nie trzeba traktować wszystkiego dosłownie, bo i ona sama dosłowna nie zawsze jest. Liczy się to, co samodzielnie ze sztuki sobie weźmiemy i to, jak to coś na nas podziała. Nie zrozumieliśmy jakiegoś ambitnego filmu, którego zakończenie nie dało nam odpowiedzi na wiele pytań? Nie szkodzi. Wystarczy, że spróbowaliśmy zmierzyć się z interpretacją i że coś dla siebie z tego spotkania wynieśliśmy. Bo nie wygranych i przegranych w przypadku obcowania ze sztuką. Nie ma lepszych i gorszych w jej ocenianiu i interpretacji. Każdy robić to może dobrze i tylko na sobie znany sposób.

A nie jest tajemnicą, że artystom nie zawsze chodzi o to, żeby ktoś ich dzieła rozłożył na czynniki pierwsze i ograbił z tajemnicy jakąś formę twórczą. Chodzi o to, by kontakt z dziełem sztuki zmuszał nas do myślenia, do wysiłku podejmowanego w celu poznania czegoś. I osiągnięcie w tym zadaniu celu jest trudne, bowiem trudno jest w ogóle określić jakiś cel. Odpowiedź na jakieś pytanie ukryta w dziele sztuki może okazać się dopiero początkiem drogi poznawczej, albo może być ona zupełnie nieosiągalnym miejscem. Ważne jest to, w jaki sposób próbujemy rozwiązać pewne zagadki i dojść do momentu, w którym uznamy, że dane dzieło dało nam wszystko, czego potrzebujemy. Poszukując odpowiedzi w sztuce natrafić często możemy na zupełnie zaskakujące wnioski, możemy aktywować pewne ścieżki w naszym umyśle, o których istnieniu nie zdawaliśmy sobie wcześniej sprawy. Możemy przede wszystkim rozwinąć się i doświadczyć czegoś nowego, a ten fakt jest najbardziej istotny w całym procesie poznawczym.

Nie zawsze liczy się cel podróży, ale to, jak ona sama przebiegnie. Liczy się to, czego doświadczamy na drodze do prawdy czy odpowiedzi na wiele pytań. Ze sztuką można mieć problemy, jeżeli chodzi o domyślanie się, co autor danego dzieła miał na myśli. Ale sama podjęta próba jest okazją do zobaczenia tego, co nasz umysł potrafi wyczyniać, kiedy tylko wprawimy go w ruch za pomocą impulsu jakiegoś. Obcowanie ze sztuką jest właśnie pobudzaniem umysłu do działania i okazją do jego rozwoju, wzbogacenia. Nie musimy dosłownie odczytywać dzieł sztuki i znajdować sensu istnienia każdego z nich. Musimy za to gimnastykować się, by chociaż trochę zbliżyć się do celu podróży, który nie zawsze powinien być osiągany. Bo jeżeli zdejmiemy z czegoś osłonę tajemnicy, to może okazać się, że dane dzieło nie będzie już dla nas w jakikolwiek sposób atrakcyjne. A tego po prostu nikt nie chce.

Każdy z nas może być koneserem sztuki

Kiedy mówi się o koneserach sztuki, to przed oczami stają nam ludzi, którzy znają się na sztuce wzniosłej, drogiej i przeznaczonej dla majętnych osób. Chodzi przede wszystkim o obrazy czy rzeźby, a także o przedstawienia teatralne czy operowe, czyli dziedziny, które rzadko kojarzą się młodymi ludźmi, a bardziej przywodzą na myśl starszą część społeczeństwa, ludzi bogatych i mających o sobie wysokie mniemanie. Jednak koneserem zostać może każdy, kto tylko zechce wyspecjalizować się w danej dziedzinie sztuki. Bo ogólna definicja tego słowa traktuje o osobach, które cechują się znajomością sztuki wzniosłej, świadczącej o doskonałym guście jej odbiorców. Problem polega na tym, że gust jest kwestią indywidualną i nie da się powiedzieć, że ktoś ma dobry gust, a ktoś inny nie ma go w ogóle. O gustach się z reguły nie dyskutuje, bo są one naszą osobistą sprawą i to my decydujemy o tym, co jest dla nas najbardziej wartościowe, a co jawi się nam, jak szczyt głupoty czy braku jakiejkolwiek wartości.

Dlatego koneserem może zostać każdy z nas i to w zakresie, który będzie dla nas najbardziej odpowiedni. Sztuka jest wszak pojęciem szeroko pojmowanym i wiele jest jej dzieł, które trafić mogą do każdego człowieka. W samej tylko muzyce jest tyle gatunków, że każdy z nas ma swój ulubiony zespół, płytę czy piosenkę. Nie musimy słuchać codziennie muzyki poważnej, by móc uchodzić za konesera. Koneserem możemy być również w przypadku jazzu, rocka, popu, reggae, disco czy rapu. Ale nie możemy tylko lubić konkretnego gatunku muzycznego, bo koneser musi jednak mieć dużą wiedzę na dany temat i idealne rozeznanie na danym runku muzycznym. Dlaczego musimy słuchać wszystkiego, co wpadnie nam w ręce z danej dziedziny muzyki, musimy poszerzać własną wiedzę, by móc mieć pewność, że słyszeliśmy wiele. Bo na pewno nie jest koneserem osoba, która przesłuchała jedną płytę, która przeczytała dwa wywiady z muzykami i na tej podstawie sądzi, że wie wszystko. Koneser musi mieć ogromną wiedzę z dziedziny, w której się porusza.

Trzeba pamiętać też o tym, że wielu ludzi będzie chciało umniejszyć wartość naszej wiedzy i doświadczenia dotyczącego danej dziedziny sztuki. Dla wielu bowiem bycie koneserem wiąże się z obcowaniem ze sztuką poważną, drogą i nie zawsze dostępną dla zwykłych śmiertelników. Kiedy powiemy komuś, że jesteśmy koneserami muzyki popowej, to prawdopodobnie ten ktoś będzie chciał udowodnić nam, że jest zupełnie odwrotnie choćby przez fakt, że poruszamy się w dziedzinie muzyki, która powszechnie uznawana jest za mało wartościową. Ale nie możemy się tym przejmować, bowiem ludzie z reguł starają się zniszczyć coś, co uważają za beznadziejne i niszczące ich sposób postrzegania świata. Dla wielu koneserem będzie jedynie człowiek, który całe swoje życie spędził na przyglądaniu się obrazów, poznawaniu życiorysów wielkich malarzy, lub ktoś, kto nie wychodzi z opery i chodzi na wszystkie premiery. Twierdzenie, że jest się koneserem muzyki popularnej może dla wielu wydawać się śmieszne, ale nie ma rzeczy niemożliwych, a na pewno nie powinno być tak, że czyjś kaprys i konserwatywne podejście do rzeczywistości decydować będzie o tym, co robimy z własnym życiem.

Gust każdego z nas jest naszą osobistą sprawą i nie może być sytuacji, w której ktoś stara się umniejszyć znaczenie naszych pasji czy upodobań. Ludzie od zawsze starali się stłamsić coś, co nie przedstawiało dla nich żadnej wartości, ale rolą każdego z nas jest walka z wszelkimi uprzedzeniami i wytrwanie we własnych przekonaniach. Jeżeli mamy odpowiednią wiedzę na temat danej dziedziny sztuki, jeżeli kochamy dzieła, które ona nam daje i jeżeli potrafimy ocenić, co jest dla nas i prawdopodobnie dla wielu ludzi dobre w danej dziedzinie, to możemy śmiało nazwać się koneserami sztuki. Nawet, jeżeli wiedza nasza i nasz gust skupiają się na sztuce, która powszechnie uchodzić może za mało wartościową i wyśmiewaną przez innych. Koneserem sztuki może być każdy z nas. Koniec i kropka.

Kim są artyści dla zwykłych ludzi?

Lubimy oceniać innych powierzchownie i wyrabiać sobie zdanie na czyjś temat na podstawie szczątkowych informacji. Nie musimy poznawać nikogo bardzo dobrze, ani nawet w najmniejszym stopniu, by wydawać osądy, krytykować i mieszać z błotem nawet. Wystarczy nam jedno spojrzenie na kogoś, by być święcie przekonanym, że ten ktoś nie ma przed nami tajemnic. I jakkolwiek niesprawiedliwie by to wyglądało, to ludzie robili tak zawsze, robią to obecnie i będę się tak zachowywać do końca świata. Bo jest to wygodne, łatwe i wydaje się to być dla wielu ludzi ich prawem. Oczywiście zawsze ktoś będzie przez takie postępowanie pokrzywdzony, zawsze ktoś poczuje się urażony i zawsze pojawiać się będą niespodzianki w stylu „źle cię oceniłem, bo okazałeś się być kimś znacznie bardziej wartościowym/kimś kompletnie niewartym szacunku i uwagi”. Taki sam proces oceniania bez poznania zachodzi w przypadku artystów różnej maści, na temat których wydajemy osądy tylko na podstawie ich dzieł i naszego ogólnego o nich zdania.

Bo co przychodzi nam na myśl, kiedy ktoś wypowiada magiczne słowo „artysta”? Najpierw widzimy oczami wyobraźni ludzi wywyższających się, żyjących w zupełnie innym świecie, oderwanych od rzeczywistości i kapryśnych. Widzimy osoby, które uważają siebie za lepszych, które dzięki swojemu talentowi zyskują popularność i pławią się w luksusach, albo klepią biedę, bo nikt ich nie docenia. Artyści są dla nas ludźmi dziwnymi, szaleńcami wręcz, którzy nie potrafią wykonywać praktycznych czynności, którzy nie odnajdują się w życiu codziennym, którzy nie chcą brukać się zwykłymi zajęciami. Oczywiście w większości przypadków jest to osąd mylny, ale skądś musiał się wziąć, więc coś jest na rzeczy mimo wszystko. Ale artyści mogą być osobami odbieranymi również w inny sposób. Mogą być ludźmi, którzy obdarowani zostali przez niezbadaną moc, dzięki czemu mogą otwierać zwykłym śmiertelnikom oczy na wiele spraw.

Artyści mogą uchodzić też za osoby uprzywilejowane względem innych. Z racji swoich talentów, pięknych dzieł, które tworzą i umiejętności spojrzenia na świat z zupełnie innej perspektywy, można wybaczać im kaprysy i oderwanie od rzeczywistości. W tym jednak przypadku działa zasada wymiany – jeżeli artysta daje nam piękne dzieło, które nas porusza, kiedy przemawia do nas we wspaniały sposób i daje nam radość, szczęście czy spełnienie, to nie widzimy podstaw, żeby negatywnie reagować na jego zachcianki czy informacje dotyczącego jego życia prywatnego, a które mogłyby oburzyć wielu ludzi. Jeżeli jednak nie cenimy sobie prac danego artysty, jeżeli nie odnajdujemy w nich niczego dobrego dla nas, to pojawiać się będzie brak szacunku i tolerancji z naszej strony, a nawet niechęć, która zawsze znajdzie ujście, by pokazać się światu. Jeżeli odnajdujemy w dziełach danego artysty coś dobrego dla nas, to jesteśmy bardziej skorzy do uważania go za kogoś wyjątkowego i łatwiej przychodzi do nas zrozumienie pewnych dziwnych jego czynów.

Artyści mogą być dla nas również swoistymi posłańcami, osobami, które przekazują światu nowe spojrzenie na wiele problemów. Mogą otwierać nam oczy, pokazywać prawdziwe piękno, które kryje się w prostocie i naszej codzienności. Ile razy znajdowaliśmy się w sytuacji, w której obcowanie z jakimś dziełem, które przedstawiało sobą rzeczy zwykłe, dało nam ogrom radości i swoiste olśnienie, że coś powszedniego może być naładowane wielką dawką piękna i ciekawych rzeczy? Zapewne przynajmniej raz w życiu znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Bo rolą artystów jest pokazywać nam świat z innej perspektywy i poruszać odważnie tematy, które inni traktują, jakby ich nie było. I tak naprawdę nie ma znaczenia, jak społeczeństwo odbiera artystów. Ważne jest, że ich dzieła na to społeczeństwo oddziałują i pokazują jego prawdziwe oblicze w przypadku tematów błahych, jak i tych należących do grupy tabu. Możemy nie rozumieć artystów, możemy ich wielbić, możemy ich kochać i nienawidzić, ale nie można odmówić im umiejętności, które pozwalają im na tworzenie pięknych rzeczy, jak i obnażanie ułomności świata, których jest całe mnóstwo, ale często udajemy, że ich nie widzimy.

Wielu z nas czeka na przyjście wiosny

Zima jest dla wielu z nas radosną porą roku, kiedy to można bawić się na białym puchu, szaleć na sankach, jeździć na łyżwach czy lepić bałwany. Niewątpliwie najwięcej radości w tym okresie mają dzieci, które nie zawsze są wymagające, jeżeli chodzi o warunki do zabawy, ale zimą są szczególnie szczęśliwe, mogąc zjeżdżać na sankach z pagórków i rzucać w siebie śnieżkami. Dorośli trochę inaczej podchodzą do śniegu i jego pojawienia się za oknami, bo śnieg równa się utrudnieniom w ruchu ulicznym i kłopotom w dojechaniu do pracy, a mróz kojarzony jest z większymi opłatami za ogrzewanie. Jednak zima jest przyjemna dla wielu z nas, bo i ma swoje uroki. Mimo wszystko każdy z mniejszą lub większą niecierpliwością wyczekuje momentu, w którym obecna pora roku ustąpi miejsca tej radośniejszej i powodującej, że świat zacznie budzić się do życia. A chodzi oczywiście o wiosnę, która zawsze pozytywnie nastraja każdego do działania i do życia. Wiosna jest momentem, w którym zaczynamy chcieć więcej przebywania na świeżym powietrzu i cieszenia się widokiem natury budzącej się z zimowego snu.

Gdybyśmy mieli przyrównać każdą porę roku do okresów życia człowieka, to zima przybrałaby postać staruchy, która kona na łożu śmierci, a chłód, jaki ją ogarnia przechodzi na cały świat i skuwa go lodem. Lato byłoby osobą młodą, pełną życia, pomysłów na przyszłość i radości oraz nieograniczonej niczym energii do działania. Jesień prezentowałaby osobę dojrzałą, która nie ma już tyle sił w swoim ciele, a upływający czas zacząłby widocznie ograbiać ją z atrybutów młodości i energii. A wiosna? Kim byłaby wiosna, gdybyśmy chcieli nadać jej kształt człowieka w określonym wieku? Oczywiście byłaby dzieckiem, najmłodszą osobą, która uczy się życia i poznaje wspaniałości tego świata. Małą osóbką, która nieśmiało stawia pierwsze kroki w miejscu, w którym zakończyła żywot starucha. Dziecko to powoli uczyłoby się wszystkich tajników życia, zaczęłoby smakować wspaniałości świata i nadawać im barwy, które są dla nich najodpowiedniejsze. Taka jest właśnie wiosna, na którą czekamy – dzieckiem z wiankiem na głowie, promiennym uśmiechem na twarzy i optymizmem nieskalanym żadną złą emocją i myślą.

Wiosna wyglądałaby dokładnie tak, jak w przypadku dzieła autorstwa Anny Grygowskiej, zatytułowanego „Wiosna”. Mała dziewczynka, która nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co się dookoła niej dzieje, ale i tak robi to, co czuje, że zrobić może lub musi. Wianek na jej głowie symbolizuje budzącą się do życia przyrodę, która zachęcana jest do rozkwitu dziecięcą radością i uśmiechem dziewczynki. Dziewczynki, która chce żyć, cieszyć się i bawić, która pragnie dawać światu to, co najlepsze i czerpać ze wszystkich przyjemności, które są dla niej dostępne. Z tym kojarzyć się nam może ta pora roku, na którą czekamy z niecierpliwością. Bo wiosną zawsze mamy więcej optymizmu w sobie, zawsze chcemy czuć się dobrze i radośnie. Jest to okres, który ogrzewa nasze zmarznięte ciała i pozwala cieszyć oczy kolorami, które powoli pojawiają się na drzewach, na łąkach i w parkach.

Musimy jednak uzbroić się w cierpliwość i pokornie znosić to, co zima chce nam jeszcze dać. Musimy cierpliwie poczekać na jej odejście i przyjście radosnej wiosny, która tchnie życie w nasze otoczenie i pozwoli nam na cieszenie się z życia i aktywności na świeżym powietrzu. Do tego czasu, obraz Anny Grygowskiej może okazać się doskonałą osłodą tego oczekiwania, może przywodzić nam na myśl czas, jaki niedługo nastąpi. Zima w tym roku nie była ani zbyt ostra, ani nachalna, niemniej chłodu nie lubi nikt. Uwielbiamy ciepłe pory roku i możliwość zrzucenia z siebie grubych warstw odzienia. Już niedługo nastąpi ten moment, w którym dzień stanie się wyraźnie dłuższy od nocy, a w którym natura ochoczo zaprosi nas do obcowania z nią – atrakcyjną i kojącą nerwy. Już niedługo przyjdzie do nas dziewczynka z wiankiem na głowie, która przegna chłód i rozpromieni swoim uśmiechem cały świat i nasze spragnione ciepła dusze.

Zatrzymanie upływającego czasu

Czas przemija nieustannie i nie ma żadnego sposobu na to, by móc go zatrzymać. Wszyscy znajdujemy się pod jego wpływem, wszyscy mu podlegamy, układamy sobie życie wedle jego upływania, podporządkowujemy mu się i godzimy się na to, że za jego sprawą zmienia się świat i zmieniamy się my. Nie ma lekarstwa na starość, nie ma lekarstwa na zapomnienie. Człowiek jednak na tyle mocno nie jest w stanie w pełni zaakceptować tego, że wszystko kiedyś się skończy, że wymyślił kilka sposobów na swoiste zatrzymanie czasu, a raczej wspomnień, które zostają z nami do końca życia. A pamięć ludzka potrafi zawodzić w najmniej spodziewanych momentach, dlatego aparaty fotograficzne cieszą się tak wielką popularnością w dzisiejszych czasach, że nikt już nie traktuje ich wyjątkowo. Nie dziękujemy losowi i mądrym ludziom z przeszłości, że dali nam możliwość robienia zdjęć, bowiem traktujemy ją, jako coś naturalnego, coś co jest z nami i będzie towarzyszyło nam po kres naszych dni. Uwiecznianie pięknych momentów na papierze fotograficznym, jak i na płótnie jest ludzką formą walki z upływającym czasem. Jest to sposób na zatrzymanie przy sobie wspomnień i chwil z przeszłości, których nasza pamięć nie mogłaby zatrzymać w idealnie niezmiennej formie.

Pocieszamy się za sprawą robienia zdjęć i uwieczniania pewnych chwil. Po wielu latach, gdy wygrzebujemy spod łóżka nasze stare albumy fotograficzne, dostrzegamy, że zmieniliśmy się bardzo. Oceniamy to, jak kiedyś wyglądały pewne miejsca i ludzie, przypominamy sobie drobne szczegóły wielu sytuacji i wzdychamy do tych czasów z tęsknotą. Fotografie i obrazy są naszym sposobem na zachowanie wspomnień i takie właśnie dzieła sztuki cieszą się ogromną popularnością. Pozwalają nam na powrót do przeszłości, na przypomnienie sobie wielu rzeczy, o których zdążyliśmy dawno zapomnieć. Jednak robienie zdjęć i malowanie obrazów ma również inną rolę, bowiem dzieła te pozwalają nam na zobaczenie czegoś niepowtarzalnego, ulotnego i nigdy przez nas niewidzianego. Chodzi o piękne pejzaże, które wielu artystów uwiecznia na papierze fotograficznym lub na płótnie. Chodzi o widoki przesiąknięte pięknem natury, która wydawać się może stała i nie ulegająca wpływowi czasu, ale która niemal każdego dnia przybiera odmienną od poprzedniej formę.

Tak jest w przypadku zachodów słońca, które jakby nie było, są wyjątkowe za każdym razem. Inne kształty chmur, inne miejsce, w którym słońce styka się z horyzontem, inna wilgotność powietrza i różne miejsca, z których zachody te oglądamy – wszystko ma wpływ na odbiór tego zjawiska naturalnego, mimo że często wydaje się nam, że taki zachód słońca już przynajmniej raz w swoim życiu widzieliśmy. A jednak każdy z nich jest inny, dlatego kiedy oglądamy moment skrywania się słońca za horyzontem pod postacią fotografii czy obrazu, to możemy być pewni, że nigdy nie znajdziemy dzieła sztuki pokazującego to samo ujęcie i ten sam moment zachodu. Tak jak w przypadku dzieła „Zachód” stworzonego przez Sabinę Marię grzyb. Uwieczniony na tym obrazie zachód słońca jest dosyć późny, bowiem tylko odległe chmury wskazują na ustawienie naszej gwiazdy sugerujące zakończenie jej wędrówki po sklepieniu niebieskim, ale to też jest element wyjątkowy pod każdym względem. Widok ten zapiera dech w piersi i sprawia, że chciałoby się kontemplować go w nieskończoność. Widoczne na pierwszym planie dwa nagie drzewa dodają klimatu całemu dziełu, które jest idealnym przykładem uwiecznienia ulotnego momentu.

Zatrzymanie czasu dla ludzi jest niemal niemożliwe, a różnego rodzaju fotografie czy obrazy są jedynie swoistą desperacką próbą zatrzymania dla siebie wspomnień i minionych chwil. Ale jakże piękne potrafią być te uchwycone w odpowiednim momencie sytuacje. Jakże dobrze oddziałują one na naszą duszę i nasze umysły. Takie sposoby przechowywania wspomnień są dla nas najlepsze nie tylko dlatego, że są jedyne, ale przede wszystkim dlatego, że pozwalają na powrót do przeszłości i cieszenie się z tego, co było jeszcze raz.