Wszystkie wpisy, których autorem jest Monika - Gallerystore

W czym pomaga nam tytuł dzieła?

Cały świat i ludzie, którzy o nim stąpają, zdają się mieć swoistą manię nazywania wszystkiego. Czy zauważyliśmy kiedyś, że każdy przedmiot, który znaleźć możemy w naszym otoczeniu posiada swoją unikalną nazwę? Czy zdaliśmy sobie sprawę, że świat nie ma już w sobie niczego anonimowego? Krzesła, drzwi, samochody, powietrze, atomy, karaluchy, słonie, woda morska, woda pitna, grzyby trujące, grzyby jadalne, manganian potasu, azot, argon, bawełna, wełna, linoleum, ropa, benzyna, czerwień, beż, purpura, chmury deszczowe, chmury burzowe, obrazy, muzyka, instrumenty, narzędzia – wszystko, co istnieje ma swoją nazwę. Wszystko jest znane, jak nie nam, to komuś innemu. Jeżeli my nie wiemy, jak nazywa się coś, co widzimy przed oczami, to możemy być całkowicie pewni, że znajdzie się osoba, która mogłaby bez przeszkód wyjaśnić nam z czym mamy do czynienia. Dlatego właśnie świat pełen jest specjalistów od wszystkiego i od niczego. Każdy na czymś się zna, każdy posiada wiedzę, która jest niedostępna dla kogoś innego. I taki porządek wydaje się nam być najlepszy, bo w sumie nie wyobrażamy sobie, by coś mogło być nienazwane. Jeżeli trafi się jakaś nowość, element nie zbadany wcześniej, to zawsze pierwszym odruchem wobec tego staje się nadanie nazwy. Jak w przypadku nowych gwiazd czy planet, które są nazywane na cześć swoich odkrywców.

Czy nigdy nie zastanawiał nas ten fenomen, to swoiste porządkowanie rzeczywistości, w której ludzie istnieją? Wszak nie da się znaleźć obecnie czegokolwiek, co nie miałoby nazwy. Można jedynie tworzyć nowe połączenia słów i promować je na portalach społecznościowych, ale jest bardzo mało prawdopodobne, by się przyjęły. Dlaczego? Czy słowo „byk” jest słowem innym, niż „chalipapuka”? Tak, bo to drugie nie odnosi się do żadnego przedmiotu. I nie, bo oba słowa, to po prostu słowa. Z tym, że pierwsze od razu stawia nam przed oczami zwierzę, które ma rogi i jest mocno umięśnione, a to drugie pobudza naszą wyobraźnię, bo czymże by to mogło być to „chalipapuka”? Dziwne, prawda? No właśnie, bo w dzisiejszych czasach musimy wszystko z czymś kojarzyć. Każde słowo musi się do czegoś odnosić, bo tak jest nam łatwiej żyć. Dużo prościej jest formułować swoje myśli i wypowiadać je ustami, jeżeli wiemy, jak nazywają się przedmioty, o których pragniemy coś powiedzieć. Nazewnictwo porządkuje nasz wszechświat i pozwala się nam w nim odnaleźć. Potrzebujemy tego i jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo jest nam to niezbędne do życia.

A co się dzieje, gdy jednak zdarzy się nam trafić na coś, co nie jest wyjaśnione słowami? Co się dzieje, jeżeli trafiamy na przedmiot, który pozostawia nam pełną dowolność określania go, nazywania i interpretowania? Pewnie czujemy się zagubieni. A może rozdrażnieni? A może nie czujemy zaskoczenia czy złości, a jedynie radość z czekającego nas wyzwania? Tak może być w przypadku dzieł sztuki, które z jakiegoś powodu nie zostały nazwane przez artystów, lub które swoją nazwę utraciły w wyniku upływu czasu i szwankowania ludzkiej pamięci. Bo jest wiele dzieł sztuki, które nazwy czy tytułu nie posiadają. Ich tytułem jest wręcz „brak tytułu”, co sprawia, że ich odbiorca nie tyle czuje się zagubiony, co odkrywa przed sobą ogrom możliwości. Jego oczom ukazuje się mnóstwo nowych ścieżek, którymi może podążyć i tylko od niego zależy, jak będzie wyglądała jego droga do poznania danego dzieła sztuki. Bo co nam dają tytuły? Są drogowskazami, podpowiedziami odnośnie tego, w którym kierunku należy iść w odbiorze dzieła sztuki. Pokazują nam albo większość, albo tylko drobny ułamek zakrytej przed nami tajemnicy, którą chcemy poznać.

Ale równie dobrze mogą być dla nas jedynie wprowadzeniem w błąd, grą słów i próbą oszukania naszych umysłów. Tytuły dzieł sztuki nie muszą zawsze odzwierciedlać tego, co dane dzieła przedstawiają swoją formą. Mogą być kompletnie oderwane od rzeczywistości, mogą dotykać rzeczy i spraw, całkowicie niezwiązanych z tym, co widzimy oczami czy słyszymy uszami. Mimo wszystko tytuły dzieł są tym, co przykuwa uwagę odbiorców, są elementem, na którym wszyscy się skupiają, bo każdy pragnie odnaleźć w nich odpowiedź na pytania, które rodzą się w trakcie odbierania przekazu artystycznego. Z drugiej strony tytuły dzieł mogą być tylko wstępem do tego, co kryje się pod nimi. Nic nie zmienia jednak faktu, że tytułów z reguły oczekuje się od wszystkiego, bo przywykliśmy do nazewnictwa i pewnych podpowiedzi ze strony twórców. Co dzieje się jednak w przypadku obrazów takich jak ten, który stworzony został przez Joannę Maślejak, a który w sklepie Gallerystore.pl oznaczony jest, jako „bez tytułu”? Czy wydaje się nam on jakoś bardziej atrakcyjny i pociągający? Czy jest może odwrotnie – nie czujemy podekscytowania i wręcz go nie zauważamy, bo nie dostajemy podpowiedzi odnośnie tego, na co patrzymy? Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na to pytanie i zastanowić się nad tym, jak bardzo nazewnictwo i podpowiedzi w formie tytułów dzieł sztuki zaburzyć potrafią nas odbiór sztuki i sprawić, że czuć się będziemy po prostu zagubieni, gdy nasze oczy i umysły będą musiały zacząć pracować na najwyższych obrotach, by choć trochę zinterpretować jakieś dzieło sztuki.

A gdy odpowiemy sobie na to pytanie, będziemy mogli uspokoić się, bo dzieło artystki nazywa się „Moment prawdy” lub po prostu „Prawda. Ale czy ma to aż takie znaczenie dla nas, jako odbiorców?

Czy rozwiązanie zagadki jest najważniejsze?

Ludzie od zawsze pragnęli odkrywać coraz to nowe wspaniałości tego świata i rozwiązywać zagadki, które stawały im na drogach. Tajemnica i niewiadoma była dla nas zawsze czymś strasznym, niechcianym i czymś, co wzbudzało w nas strach wręcz. Wszak zawsze jest nam lepiej, gdy nasza przyszłość lub to, z czym mamy do czynienia jest nam znane. Nawet jeżeli wiemy, że coś może nam zagrozić, sprawić nam przykrość lub nas zranić, to i tak traktujemy to z mniejszą odrazą, niż rzecz nienazwaną, niepewną, po której nie wiemy czego się spodziewać. Bo niewiadoma wydaje się nam znacznie gorsza od najgorszej prawdy czy najczarniejszej przyszłości. Ale nie zawsze tak jest, bowiem i w tajemnicy tkwi wiele dobrego dla nas. Tajemnica pobudza myślenie i wyobraźnię, pozwala mieć nadzieję na lepsze jutro i staje się dla nas motywem do działania. Z drugiej strony wszystkie tajemnice kiedyś się skończą i nawet przyszłość ludzkości i każdej jednostki z osobna nie będzie dla nikogo niespodzianką, bo w końcu medycyna i technika połączą swoje siły tak dobrze, że będzie można bez przeszkód przewidywać choroby. Ale skupmy się na czasach teraźniejszych, w których tajemniczości nie brakuje nikomu.

I warto by teraz właśnie spróbować odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule – czy odkrycie zagadki, zerwanie osłony tajemnicy i odsłanianie nagości prawdy są rzeczywiście najważniejsze dla całej ludzkości? Oczywiście, że nie. Bowiem w całym tym zamieszaniu, jakie wywołują tajemnice najbardziej pociąga ludzi pragnienie poszukiwania, dążenie do celu i walka z przeciwnościami losu. Samo osiągnięcie celu jest mało satysfakcjonujące, a radość nim spowodowana odpowiednia jest tylko dla naukowców, którzy chcą zmieniać świat i dawać mu coraz to lepsze udogodnienia. Dla reszty ludzi tajemnica jest jednocześnie impulsem do jej rozwikłania, jaki i napędem samym w sobie. Chcemy czegoś o czymś się dowiedzieć, chcemy odkryć niezbadane, ale jednocześnie pragniemy nie kończyć naszej wędrówki. Bo niby, co może stać się później? Czym możemy się po odkryciu jakiejś tajemnicy zająć? Dla wielu z nas poszukiwanie sensu czegokolwiek, dążenie za odpowiedziami jest samo w sobie najbardziej wartościowe i w zupełności wystarczające. Bo nigdzie nie jest napisane, że proces poszukiwań nie może być również odpowiedzią i rozwiązaniem wielu kwestii. Wszak nie jeden raz zdarzało się, że podczas eksperymentów naukowych mających na celu dokonanie wielkiego odkrycia i rozwiązanie odwiecznej zagadki, naukowcy dokonywali odkryć pobocznych, które rewolucjonizowały życie ludzkie, mimo iż były jedynie przykładami wypadków przy pracy, zbędnymi produktami dążenia go głównego celu.

Taka sama sytuacja pojawia się w sztuce i w przypadku każdej próby jej zinterpretowania. Nie ma sensu zastanawiać się, co autor miał na myśli, bo nie o to chodzi w tym wszystkim, by odgadywać zamierzenia twórców w dosłowny sposób. Takie podejście dobre jest dla uczniów szkół licealnych, którzy zamiast samodzielnie podejść do zrozumienia jakiegoś dzieła, wolą posiłkować się czy wyręczać wręcz brykami. W sztuce od zawsze chodziło o odnajdowanie sensu, ale sensu, który każdy pojmuje inaczej. Wartością dzieł malarskich, muzycznych czy filmowych jest poszukiwanie znaczeń i wartości bez docierania do stacji końcowej, bez zamykania możliwości i swobody interpretacji. Nie bez powodu kilka osób analizujących to samo dzieło dojść może do różnych wniosków, a każdy z nich może być dla wszystkich zaskoczeniem i sygnałem świadczącym o tym, że można dojść do czegoś zupełnie innego, jeżeli tylko lekko zmieni się tok rozumowania i cel podróży poznawczej. Sztuka jest sama w sobie piękna dzięki jej wieloznaczności i otwartości na wszystkich ludzi. Doprawdy, nie ma znaczenia czy jesteśmy mniej lub bardziej wykształceni, czy jesteśmy starsi lub młodsi, czy lubimy szpinak czy wolimy kalafiora – jedno dzieło sztuki przemówić może do nas tak samo, ale i odmiennie zarazem. Możemy dostrzec w nim, to co dostrzega ktoś nam zupełnie obcy kulturowo, jak i zobaczyć coś zupełnie innego, niż osoba, o której myśleliśmy, że jest nam bliska właśnie z racji podobnego charakteru czy upodobań.

Liczy się zawsze to, że możemy dążyć do jakiegoś celu w sztuce i odbieraniu poszczególnych dzieł. Ważna jest droga i dystans, jaki się pokonuje, a osiągnięcie zamierzonego efektu nie powinno być priorytetem, a jedynie znakiem orientacyjnym, który coś nam podpowiada, coś wskazuje, ale później i tak można go zignorować, bo w końcu sami wejdziemy na odpowiednią ścieżkę i pójdziemy tam, gdzie będziemy chcieli. Odkrywanie jest przyjemne, ale nie o ściąganie tajemnicy z czegoś chodzi, a o samo podjęcie starań. Jakaś zagadka pociąga nas nie dlatego, że interesuje nas jej rozwiązanie, ale dlatego, że stanowi dla nas wyzwanie, podczas którego możemy sprawdzić siebie i odkryć zupełnie nową część własnej osobowości. Tak działa sztuka i interpretowanie jej dzieł, tak działa zatapianie się w dziele sztuki bez odzierania go z tajemnicy.

Pragnienie dotknięcia drugiej strony

Każdy z nas ma jakąś drugą stronę, której pragnie dotknąć. Zabrzmieć to może dziwnie, bo czym niby miałaby ona być i jak można ją nazwać, by ktoś mógł zrozumieć, o co w niej chodzi? Jednak druga strona pojmowana może być na wiele sposobów, z których jedne są uniwersalne dla wielu ludzi, a drugie są tylko i wyłącznie osobistymi przemyśleniami i celami w życiu. Może to być określenie opisujące przenośnię, nienamacalne coś, ale i odnoszące się do rzeczy całkiem materialnych, przyziemnych i pospolitych. Druga strona napędza nas do działania, motywuje do podejmowania coraz to nowego wysiłku, by ja osiągnąć, by chociaż przyjrzeć się jej z oddali. W próbach jej znalezienia i opisania można śmiało zahaczać o sferę filozofii czy religii, bo i w tych dziedzinach drugi brzeg występuje. Tyle tylko, że pod inną postacią i nie zawsze tak, jak ktoś mógłby sobie tego życzyć. Nie zmienia to jednak faktu, że druga strona, która jest w opozycji do strony, na której sami się znajdujemy, istnieje naprawdę. W naszych głowach, w innym wymiarze lub miejscu na ziemi czy w odmiennym czasie. I bardzo dobrze, bowiem jej obecność jest nam wszystkim potrzebna do życia.

O co w tym wszystkim chodzi?

Między innymi o pragnienie posiadania celu. Z rzeczy przyziemnych można wymieć chęć osiągnięcia sukcesu zawodowego i wzbogacenia się. Kiedy udzie żyją skromnie i muszą liczyć się z każdą wydaną złotówką, to albo popadają w beznadzieję i marzą o lepszym życiu, albo biorą się do ciężkiej pracy, by swoje życie odmienić. W obu tych przypadkach świat, w którym niczego im nie brakuje jest tą właśnie drugą stroną, drugim brzegiem, na którym pragną się znaleźć. Jest on realny i namacalny, bo każdego dnia mogą stykać się z ludźmi, którzy po nim stąpają, ale dla tych osób, które żyją skromnie jest tak odległy, że na razie mogą o nim jedynie marzyć, z nadzieją, że kiedyś zakosztują jego smaku. Innym przykładem jest sfera zawodowa, kiedy szeregowy pracownik marzy o awansie i zarabianiu większej ilości pieniędzy za swoją pracę. On jest na jednym brzegu, który cechuje się dla niego szarością i prostotą, czyli pełni rolę pracownika szeregowego, który nie ma wpływu na poważne decyzje podejmowane w firmie. A po drugiej stronie są kierownicy, prezesi, członkowie zarządów i specjaliści w różnych kategoriach, do których on sam chce przynależeć. Dla tego człowieka drugim brzegiem jest awans i spełnienie marzeń.

Jednak druga strona czegokolwiek dotyczy również kwestii nienamacalnych, mniej oczywistych i zahaczających o sferę duszy, umysłu i poznania. Od wielu lat słyszy się o teoriach naukowych, które sugerują istnienie równoległej do naszej rzeczywistości. Dla osób, które w nią wierzą i dostrzegają w niej ziemię obiecaną rzeczywistość ta jest właśnie drugim brzegiem, który może zawierać w sobie wiele odpowiedzi na najtrudniejsze pytania w historii ludzkości. Nigdy oczywiście nie udowodniono istnienia rzeczywistości równoległej, ale wyobraźnia podpowiada zawsze przeróżne jej wizje, które traktują ją, jako miejsce pozbawione chorób czy głodu, nierówności społecznej czy wyzysku. Ale są też takie wizje, które sugerują, jakoby rzeczywistość równoległa była znacznie gorsza od naszej, utopiona w wojnach i cierpieniu. Jednak póki nie znajdzie się dowodu na jej istnienie i nie odkryje się drogi do niej, jej wizja i kształt pozostawać będzie dla nas wszystkich tajemnicą.

W tym samym tonie nienamacalności i tajemnicy skrywa się sztuka, która dla wielu z nas jest swoistym pomostem łączącym nasz świat ze światem duchowym. Często tłumaczy się właśnie w ten nadnaturalny sposób działanie dzieł sztuki na ludzi, które może być różne, ale na pewno sprawia coś, co nie do końca daje się uzasadnić racjonalnie. Wszak jak wytłumaczyć wybuch różnorakich emocji niektórych osób po zapoznaniu się z jakimś dziełem sztuki? Dlaczego najtwardsi ludzie, osoby na pierwszy rzut oka pozbawione emocji i serca pękają i zaczynają płakać pod wpływem muzyki czy obrazu? Dlaczego ktoś, kto sprawia wrażenie nieczułego i myślącego tylko o sobie w pewnym momencie przeżywa olśnienie i zaczyna dbać o innych ludzi, poświęcać się potrzebującym za sprawą jednej książki czy przedstawienia teatralnego? Ciężko jest odpowiedzieć na te pytania, a nawet tłumaczenia najbardziej zainteresowanych osób nie do końca muszą być prawdą. Prawdą jest natomiast to, że sztuka pozwala na przeżycie czegoś wspaniałego i niezapomnianego. Czegoś, co potrafi zmieniać ludzi i dawać im dużo do myślenia. W dziełach sztuki kryje się drugi brzeg, który czeka tylko na odkrycie przez kogoś. Oczywiście nie każdy do niego dobije, nie każdy go ujrzy czy odkryje, ale każdy chce ku niemu dążyć.

Może ten drugi brzeg jest taki sam, jak w przypadku dzieła autorstwa Łukasza Jankiewicza? Może obraz „Drugi brzeg” jest dokładnie tym, co widzi się z naszego miejsca i czasu, o czym się marzy i śni po nocach? Może tak właśnie wygląda odzwierciedlenie pragnień i głodu odkrywania nowych światów, które wydają się nam wszystkim bardziej żywe, kolorowe, nasycone i znacznie bardziej atrakcyjne od tego, co akurat mamy w życiu? Może właśnie dlatego wszyscy, jak jeden mąż poruszają się w czasie i przestrzeni, by sięgnąć po drugą stronę i doznać olśnienia? Jest to tak samo uzasadnione, jak i nierzeczywiste, bo każdy inaczej drugi brzeg może widzieć. Jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że to, czego nie mamy, a o czym marzymy zawsze wydawać się nam będzie bardziej atrakcyjne. Bo taka jest też rola drugiej strony życia, świata czy czasu, by motywować nas do działania.

Charakter człowieka, a sztuka

Wiele czynników ma wpływ na to, jaką sztuką ludzie się otaczają i co sądzą o wielu dziełach, z którymi się stykają. A większość z nich, jeżeli nie wszystkie opierają się o to, jaki ktoś ma charakter, osobowość, która jest wszak najbardziej charakterystyczna dla każdej jednostki. Bez charakteru ciężko byłoby mówić o kimś, jak o osobie. Bo każdy ma swój indywidualny charakter i wbrew temu, że często mówi się o kimś, jak o osobie bez charakteru, to właśnie ta cecha, która sprawia wrażenie pozbawienia kogoś osobowości jest również jego częścią. Każdy jest inny i każdy inaczej zachowuje się w wielu różnych sytuacjach, a zachowania te wynikają z ukształtowania umysłu i osobowości. Nic w tym dziwnego zatem, że charakter jest głównym czynnikiem wpływającym na to, jaką sztuką ludzie się otaczają i jakie mają upodobania estetyczne. Dlatego też każdy inaczej reagować może na te same dzieła sztuki. Jednym mogą się wydawać bluźniercze, innym odkrywcze. Ktoś może o nich powiedzieć, że są ponadczasowe, a ktoś inny stwierdzi, że przeminą, nim nastanie koniec następnego lata. Wszystko jest kwestią indywidualną, bo nie ma dwóch osób o takim samym charakterze.

Oczywiście nie można w tym przypadku generalizować i sugerować, że osoby porywcze oraz energiczne będą gustowały w określonych typach sztuki, albo że ludzie spokojni czy flegmatyczni wręcz upodobali sobie sztukę odpowiadającą ich charakterom. Jednak udawanie, że charakter nie ma widocznego wpływu na określone grupy ludzi jest bezcelowe. Z drugiej strony gusta się zmieniają i każdego dnia pojawiają się nowe potrzeby, które sztuka ma zaspokoić. Gdy jesteśmy porywczy w naszym życiu, gdy nie umiemy wysiedzieć w miejscu przez dłuższy czas, a nasze ciało pragnie działać i dokonywać wielkich rzeczy, to lubimy otaczać się sztuką, która takim cechom dorównuje. Obcujemy z muzyką szybko i głośną, mocną i agresywną wręcz, ale możemy również otaczać się sztuką, która w jakimś stopniu będzie nas stopować, uspokajać czy zmuszać niejako do myślenia o swoich czynach. Ale nie jest to regułą, bowiem i osoby spokojne lecz towarzyskie i ludzie flegmatyczni, ale dobrze wiedzący, czego chcą od życia mogą w stronę agresywnej i pełnej energii sztuki się skłaniać.

Kto zatem lubuje się w sztuce pięknej i piękne emocje wyzwalającej? Każdy, bo wrażliwość we wszystkich z nas jest obecna. Jednak nasz charakter decyduje o tym, ile tej wrażliwości z nas wyjdzie na światło dzienne i jak bardzo zostanie ona przez nas odkryta przed innymi ludźmi lub przed nami. Nigdy nie wiadomo, kiedy wrażliwość upomni się o swoją zapłatę, bo i człowiek, który uchodzić może za nieczułego i zimnego, niczym skała, może potrzebować piękna w postaci wzruszającego obrazu lub wyciszającego przedstawienia teatralnego. Mimo wszystko można zaryzykować stwierdzenie, że wrażliwość i piękno kojarzone mogą być przede wszystkim z osobami dosyć spokojnymi, stonowanymi, lubiącymi spędzać swój czas w samotności. Nie muszą to być oczywiście osoby stroniące od ludzi, mało towarzyskie czy typowi samotnicy. Pragnienie spędzenia czasu w samotności i w otoczeniu piękna nie jest cechą osób unikających świata.

Nasz charakter ma wpływ na wszystko, czym otaczamy się w życiu. Jest to najważniejsza cecha wszystkich istot ludzkich, bowiem to ona kształtuje naszą osobę, jest znakiem rozpoznawczym każdego człowieka. I nie dziwi fakt, że pod wpływem naszego charakteru dobieramy dzieła sztuki, z którymi mamy ochotę czy potrzebę obcować każdego dnia. Muzyka, której słuchamy pasuje do nas, tak samo jak książki, które czytamy czy obrazy, którym przypatrujemy się godzinami. I nie ma ludzi, którzy mają takie same, identyczne charaktery. Są jedynie dzieła sztuki, które potrafią trafić do odbiorców różnych, bowiem zawierają w sobie pewne uniwersalne wartości i emocje, których każdy potrzebuje, ale też w innej dawce czy pod lekko odmienną formą. Charakter ma wpływ na wszystko, co nas otacza i każdy powinien być świadomy wolności swoich wyborów i prawa do nich. Nie ma sensu zmuszać się do czegoś, czego nie cenimy, bo nie pozwala nam na to nasz charakter. A tak dzieje się często, gdy ktoś próbuje zrobić na kimś wrażenie lub uniknąć czyjegoś odrzucenia – wchodzimy do świata sztuki, który nas nie interesuje i który nam nie odpowiada i męczymy się przez to. Jeżeli zastanawiać się będziemy kiedyś, dlaczego nie widzimy czegoś wartościowego w jakimś dziele sztuki, którym zachwycają się wszyscy dookoła, to możemy uspokoić się i uznać to za komplement, bowiem oznaczać to będzie, że nasz charakter jest stały i nie ulega zmianą pod wpływem kogoś innego.

Artyści amatorzy?

Po czym poznać, że artysta jest swego rodzaju profesjonalistą w swoim zawodzie? Bo to, że bycie artystą jest zawodem nie ulega żadnej wątpliwości z racji faktu, że artyści dzięki swojej twórczości chcą zarabiać na życie i zyskiwać mniejszą lub większą sławę. Zatem, skąd wiemy, że mamy do czynienia z profesjonalistą? Wszak nie każdy artysta musi wchodzić w posiadanie specjalistycznej wiedzy, nie każdym musi wykazywać się znajomością trudnych sztuk. Niektórzy są artystami, bo się nimi czują, a ich dzieła podobają się ludziom. Na pewno nie chodzi tu o wykształcenie i ukończenie szkoły plastycznej czy muzycznej nie gwarantuje sukcesu. I jak już zostało wspomniane nie chodzi też wcale o wiedzę na jakiś temat, bo artysta, który nie zna się na łączeniu ze sobą barw i używaniu specjalnych pędzli podczas malowania, może śmiało stworzyć obraz, który zachwyci miliony osób. W przypadku artystów i sztuki o profesjonalizmie świadczyć może regularność tworzenia, zamiłowanie do czynienia tego, co daje danej osobie przyjemność. Można powiedzieć o gitarzyście, że jest profesjonalistą, bo biegle włada swoim instrumentem i potrafi wygrywać na nim wszystkie melodie świata. Ale co z tego, skoro na co dzień wkłada on garnitur i pracuje od rana do wieczora, a po swoją gitarę sięga jedynie w weekendy czy z okazji jakichś większych spotkań ze znajomymi lub z rodziną?

Z drugiej strony, któż broni komukolwiek nazywać się artystą?

Jednak mowa jest tu o profesjonalizmie, a kwestia ta poruszana jest dlatego, że dosyć często daje się słyszeć z różnych stron określenie „artysta amator”. Są fotografowie amatorzy, muzycy amatorzy, malarze amatorzy, są również pisarze i rzeźbiarze. A nikt nigdy nie mówił o kimś profesjonalny artysta, profesjonalny rzeźbiarz czy pisarz. Problem w tym przypadku polega na tym, że nie ma określonych reguł według których powinno się kogoś nazywać profesjonalistą i amatorem odnośnie mówienia o sztuce i jej tworzenia. Nie ma reguły, która mówi, że dana osoba jest malarzem z prawdziwego zdarzenia, a druga jest tylko amatorem. Wszystko zależy od subiektywnej oceny dzieł innych osób. Tak zwani amatorzy potrafią tworzyć, jak natchnieni, przechodzić przez proces twórczy za pomocą określonego rytuału i tworzyć dzieła, które zapierają dech w piersi. Niejeden popularny artysta, o którym można powiedzieć, że jest profesjonalistą, bo zarabia duże pieniądze na swojej twórczości i uznawany jest przez część ludzi za autorytet, nie daje ludzkości niczego zachwycającego i wartościowego poza szokowaniem i obrażaniem kogoś.

Nie ma artystów amatorów i profesjonalistów. Są tylko osoby, które mniej lub bardziej zagłębiły się w daną dziedzinę oraz te, które mniej lub bardziej umiejętnie potrafią przebić się ze swoimi dziełami do szerszego grona odbiorców i w dodatku na tym zarobić. Rozgraniczanie ludzi sztuki na żółtodziobów i zawodowców mija się z celem. Bo nikt nie jest w stanie udowodnić, że osoba, która pisze do szuflady artystą nie jest. Tak samo nikt nie jest w stanie udowodnić, że pisarz, który zyskał popularność z dnia na dzień za sprawą swojej książki jest wielkim profesjonalistą i autorytetem w swojej dziedzinie. Bo jeżeli autorytetem są osoby, które potrafią na swojej twórczości zbić majątek, to świat powinien mocno wyregulować pojęcie „autorytet” i zastanowić się nad swoją kondycją moralną.

Dlatego można śmiało stwierdzić, że artystą jest każdy, kto właśnie w taki sposób się czuje. Artystami są osoby, które tworzą coś dla siebie lub publikują swoje dzieła za darmo w internecie. Regularnie robione zdjęcia naszymi telefonami komórkowymi czynią z nas fotografów. Malowane dla przyjemności obrazy, które tworzymy po pracy po to, by się zrelaksować czynią z nas malarzy. I nawet, jeżeli nikt nie dostrzeże w naszej twórczości jakiejś wartości i nie staniemy się sławni czy bogaci, to i tak możemy bez wątpienia stwierdzić, że jesteśmy artystami. Bo artystą jest się najpierw w środku i w samotności, przed samym sobą. A dopiero później można spróbować przekonać innych, że kimś takim właśnie jesteśmy, pokazując mu nasze dzieła.

Tolerancja wobec sztuki

Wielu z nas najchętniej widziałoby świat w takiej formie, jaka nam najbardziej odpowiada. Pragnęlibyśmy, by wszystko szło po naszej myśli, by każdy liczył się z naszym zdaniem i wykonywał nasze rozkazy albo prośby. Chcielibyśmy mieć wpływ na kształt otaczającej nas rzeczywistości i to nie w zakresie, jaki jest wszystkim dany, czyli kreowania własnego życia w jakimś stopniu, ale w stopniu absolutnym, w którym wszystko zależałoby od nas. Na szczęście świat nie znosi despotów czy dyktatorów i nie ma miejsca, w którym jedna osoba mogłaby czynić, co tylko przyszłoby jej do głowy. Mimo iż są kraje, w których teoretycznie jedna osoba rządzi wszystkimi dookoła, to z pewnością nie wszyscy są z tego powodu zadowoleni. Wstęp ten ma pokazać nam, że nie wszystko będzie zawsze szło po naszej myśli i nie na wszystko będziemy mieli wpływ. Musimy się z tym faktem pogodzić i nauczyć się tolerancji do świata i innych ludzi. Oczywiście są osoby, które z tolerancją nie mają problemu, a wręcz są one bardzo obojętnie do wszystkiego nastawione i trudno je czymś zbulwersować, ale zdecydowana większość z nas nie jest w stanie wielu rzeczy po prostu zaakceptować.

Mimo iż twierdzimy, że jesteśmy tolerancyjni, mimo iż uważamy się za ludzi otwartych a nowe doznania i obce kulturowo sprawy, to i tak gdzieś w nas kłębi się sprzeciw wobec wielu rzeczy. Mimo naszej tolerancji i otwartości na nowości, sami często nie akceptujemy tego, że ktoś inny może być nietolerancyjny w naszym rozumieniu. To jest właśnie dziwny paradoks świata, który o tolerancji mówi ciągle – szerzone są słowa o akceptowaniu wszystkiego, z czym każdy ma do czynienia, a z drugiej strony tłamsi się ludzi, którzy czegoś zaakceptować nie potrafią i w konsekwencji nie toleruje się ich nie tyle zdania, co samego istnienia. Tak samo dzieje się w przypadku sztuki, bo i ona potrafi podzielić wyraźnie ludzi na zwolenników czegoś i przeciwników.

Ze sztuką jest jednak jeden problem, bowiem nie zawsze któreś z jej dzieł trafiać musi do wszystkich odbiorców w taki sam sposób. Chodzi tu o gust wobec jakiejś dziedziny sztuki, który u każdego występuje w odmiennej formie. Jedna osoba lubi jazz, a druga za nim nie przepada. Ktoś ceni literaturę faktu, gardząc przy tym fantastyką. Jeszcze ktoś lubi mocne i dobitne przesłania w malarstwie, a druga osoba ceni sobie delikatność i lekkie pobudzanie wyobraźni przez namalowane na płótnie widoki. I wszystko jest w porządku, gdy każdy miłośnik jakiejś dziedziny sztuki spokojnie trwa przy swoich umiłowaniach i zajmuje się nimi, bo ma na to ochotę. Gorzej jest, gdy nie znając realiów jakiejś dziedziny, nie znając jakiegoś artysty i jego stylu, osoba ta próbuje swoim postępowaniem wpłynąć na istnienie jakiegoś dzieła, którego po prostu nie rozumie. A kiedy czegoś nie rozumiemy, to zazwyczaj dążymy do tego, by tego czegoś nie było na świecie. Jednak w dzisiejszych czasach nikt niczego zniszczyć nie może, bo są pewne granice, które zapędy wielu ludzi ograniczają. Mimo wszystko nietolerancja wobec wielu dzieł sztuki jest rzeczywistością, z którą mamy do czynienia bardzo często. A bierze się ona przede wszystkim z niewiedzy i słabego zagłębienia się w sens jakiegoś dzieła. Często bez najmniejszej ochoty na zgłębianie o czymś wiedzy, ludzie przeciwstawiają się temu czemuś, bo wierzą, że to coś jest dla nich jakimś zagrożeniem.

Mimo iż mówi się obecnie o tolerancji i nawołuje się do akceptowania wszystkiego, co jest jakoby z innej bajki, to i tak ludzkość przesiąknięta jest nietolerancją. Ale ta nietolerancja jest niczym innym, jak zwykłym prawem do posiadania własnego zdania. Niemniej od tego własnego zdania jest bardzo krótka droga do nienawiści i agresji, które nie są dobre dla nikogo. Można nie tolerować, jakiegoś dzieła sztuki, można ni widzieć w nim niczego wartościowego, ale na tym powinna kończyć się nasza nietolerancja. Jeżeli jednak próbować będziemy szerzyć swoje zdanie, podburzać innych i przekonywać ich do naszego poglądu, jeżeli pojawi się w naszej głowie myśl o podjęciu jakichś akcji mających na celu usunięcie z powierzchni ziemi tego, co nam nie pasuje – to powinniśmy się wstydzić.

Sztuka dawniej, a dziś

Jak bardzo zmienia się otaczający nas świat można ostrzec, gdy porówna się dzisiejsze czasy z latami, w których się rodziliśmy lub dorastaliśmy. Jeszcze w latach osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych rozwój internetu wydawał się zwykłym ludziom czymś mało prawdopodobnym. Komputery w tamtych czasach były proste i brzydkie, przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia. Telefony komórkowe? Wtedy duże, ciężkie i szybko się rozładowujące, a teraz małe, lekkie i trzymające na baterii całkiem długo(chociaż coraz mniej), a do tego pozwalają nam obecnie nie tylko dzwonić do kogoś, ale także tego kogoś zobaczyć, przeglądać internet, oglądać filmy i słuchać muzyki, a często też zastępują nam osobne aparaty fotograficzne. Jednak nie tylko pod względem technologicznym widać ogromną różnicę w tym świecie, a czasami, które były kilkadziesiąt lat temu. Sama opieka medyczna stała się znacznie bardziej zaawansowana, dostęp do oświaty jest obecnie znacznie łatwiejszy, a sztuka rozwinęła w się w kierunku, który nie zna zbyt wielu granic i tematów tabu.

Na przestrzeni wieków sztuka stała się bardziej śmiała i odważna. Współcześni artyści nie widzą w sobie jedynie kogoś, kto pragnie żyć w biedzie po kres swych dni, tworząc jednocześnie piękne dzieła i sycąc się jedynie dobrymi o nich opiniami. Obecnie artyści mogą dzięki swoim tworom żyć i spełniać swoje marzenia. Nie muszą rezygnować z wynagrodzeń i cieszyć się, że ich twórczość jest doceniania przez wielu. Oni na tej twórczości zarabiają często więcej, niż ktokolwiek może nawet sobie wyobrazić. Ale zmiana sztuki i jej formy nie skupia się jedynie na tym, jak zmieniło się życie artystów. Chociaż jedno z drugim ma wiele wspólnego. Bo gdy artysta zarabia dużo na swojej twórczości, wtedy zaczyna wypełniać go odwaga do poruszania tematów drażliwych i ważnych. Dzięki tej pewności siebie artyści mogą szokować i wzbudzać zainteresowanie zarazem, bo wiedzą, że ich odbiorcy znajdą w ich dziełach jakąś wartość.

Szokować i poruszać tematy drażliwe? Tak, bowiem w dawnych czasach nie do pomyślenia było, że artysta swoim tworem może pokazać odbiorcom nagie ciała, akty bardziej skłaniające się w stronę pornografii czy przemoc. Kilkaset, a nawet kilkadziesiąt late temu przedstawienie symboli religijnych w bluźnierczych formach spotkałoby się z ogromną nienawiścią i posądzeniem artysty o brak jakiejkolwiek moralności. W średniowieczu można było przedstawiać wizerunki świętych, ale tylko w sposób nawiązujący do wierzeń i nie obrażający nikogo. Obecnie takie reguły mogą być łamane notorycznie i nie powodować większego oburzenia.

Sztuka w dzisiejszych czasach stała się bardziej śmiała i zamazała granice dobrego smaku. Artystą stać się może każdy, kto stworzy dzieło trafiające do umysłów i serc wielu ludzi. Wystarczy zrobić ciekawe zdjęcie swoim telefonem komórkowym, by zwrócić uwagę na siebie lub na jakiś problem. Wystarczy nagrać w swoim garażu jeden utwór, który nie będzie idealny, ale który spodoba się kilku milionom ludzi, którzy go kupią i wyniosą swojego nowego idola na tron. A w tym wszystkim jest jeszcze kwestia tego, że nie trzeba bać się tego, że urazi się kogoś swoją wizją artystyczną, bo wszystko można wytłumaczyć prostym stwierdzeniem: „to jest sztuka, a sztuka nie zna ograniczeń”.

Dawniej artyści bardziej patrzyli na to, że mogą kogoś urazić swoją twórczością, co nie przeszkadzało im w powoływaniu na świat dzieł wielkich i do dzisiaj kochanych. Obecnie sztuka nie utraciła nic ze swojej mocy i wartości, a wręcz stała się silniejsza dzięki zniesieniu wielu barier wypowiedzi i ekspresji. W obecnych czasach artyści liczyć mogą na ogromną swobodę, której kilkadziesiąt lat temu mogło brakować wielu ludziom. Jednocześnie współczesna sztuka szokować może wielu z nas jeszcze bardziej, gdy tylko poruszone zostaną pewne delikatne kwestie, których poruszać niewielu chce. Ale upływający czas i rozwijający się świat sprawiają, że wiele spraw staje się szybko nieaktualnych. Bo ludzie się zmieniają i z każdym dniem oczekują czegoś nowszego i mocniej do nich przemawiającego.

Inteligencja i wykształcenie, a odbiór sztuki

Sztuka jest pojęciem operującym na tak dużym polu i w tak wielu kategoriach, że trudno jest znaleźć przynajmniej jedną osobę, która we współczesnym świecie nie znalazłaby czegoś, co odpowiadałoby jej gustom. Malarstwo, literatura, poezja, muzyka, film, fotografia czy rysunki – wszystko składa się z setek tysięcy, a nawet milionów dzieł, które docierają do każdego zakątka świata i wpływają na ludzkie umysły i serca. Nawet najbardziej wybredni odbiorcy mają swoje ulubione gatunki sztuki, swoich ulubionych artystów, autorów, muzyków, malarzy czy pisarzy. Każdy ma w głowie przynajmniej jedną książkę, która ceni najbardziej. Każdy ma swój ulubiony zespół muzyczny, bez którego nie wyobraża sobie życia. Każdy ma coś, co daje mu radość nadzieję czy energię do działania, której potrzebuje. Bo i ciężko byłoby być kompletnie niezadowolonym z tego, co artyści całego świata starają się nam dać. I w tym momencie pojawia się kwestia tego czy odbiór sztuki i jej gatunków zależny jest od inteligencji człowieka i jego wykształcenia?

Wielu ludzi przyklasnęłoby w odpowiedzi na stwierdzenie, że osoby lepiej wykształcone i inteligentne ponad przeciętność są w stanie czuć więcej i lepiej, potrafią odbierać docierające do nich bodźce w sposób bardziej rozumny i potęgujący uczucia. Jednak sprawa wcale nie jest taka prosta w tym przypadku. Bowiem można być od razu pewnym, że wykształcenie nie wpływa w jakikolwiek sposób na odbiór sztuki. Można mieć problemy z wyrażeniem swojej opinii na temat jakiegoś dzieła sztuki, który to problem wynikać będzie z małego zasobu słownictwa. Można nie odnosić danego dzieła sztuki do naukowych faktów i nie wiązać go z historią świata czy naszego kraju. Ale w odbiorze jako takim wykształcenie nie jest gwarancją poczucia czegoś więcej. Wiedza, którą wynosi z książek nie wpływa na to, jak bardzo coś się nam podoba. Może ona być jedynie podstawą krytykowania, analizowania i rozbierania sztuki na czynniki pierwsze, doszukiwania się w niej informacji. Wiedza książkowa nie zawsze pomaga w przypadku sztuki, a czasem wręcz wymusza na odbiorcy analityczne myślenie w przypadku kontaktu z czymś, co wyszło spod reki artysty.

Z inteligencją jest troszkę inaczej. Ona z kolei pozwala na głębsze spojrzenie na dane dzieło sztuki i skojarzenie ze sobą pewnych faktów. Inteligencja polega na myśleniu, dostrzeganiu czegoś szybciej czy po prostu na zwykłym uczeniu się i wyciąganiu wniosków. Ludzie inteligentni są w stanie szybciej pojąć znaczenie jakiegoś dzieła sztuki i odkryć jego przekaz, niż osoby, które inteligencją nie grzeszą, ale i tu pojawia się kwestia, o której nie każdy pamięta – sztuka odbierana powinna być przede wszystkim sercem, powinna trafiać do duszy i poruszać ją. Odbieranie sztuki umysłem, rozumem czy wiedzą nie jest dobrym rozwiązaniem. W sztuce chodzi o odczuwanie i tworzenie emocji, a emocje nigdy nie podlegają rozumowi. Można za pomocą swojej rozwiniętej inteligencji zrozumieć jakieś dzieło sztuki i przyjrzeć mu się pod jakimś niestandardowym kątem, ale po tym etapie następuje czas emocji i czucia czegoś, co nas dotyka w głębi. Emocje w końcu biorą górę nad odbiorcami, a jeżeli jest inaczej, to znaczy, że dane dzieło sztuki zostało zdominowane przez rozum i w tym samym momencie zabite w swoisty sposób.

Inteligencja i wiedzą, którą zgromadziliśmy podczas naszego dotychczasowego życia nie zawsze muszą wpływać na odbiór dzieł sztuki. Nie zawsze też powinny być wykorzystywane do jej analizowania czy doświadczania. Sztukę odbierać należy sercem, duszą, które są głównym celem powstawania pięknych dzieł. Dominacja wiedzy, rozumu czy inteligencji powodować może, że zacierać się będzie przed odbiorcą sens sztuki samej w sobie. Bo nie można podchodzić racjonalnie do czegoś, co powstało w wyniku działania czyichś emocji. Nie da pojąć się się prawdziwego sensu uczucia i dowieść jego istnienia za pomocą umysłu. Uczucia dostrzec można i doświadczyć tylko poprzez serce, a tego nikomu nie brakuje – osobom o większej wiedzy, jak i ludziom nie posiadającym wyższego wykształcenia, jednostkom inteligentnym oraz tym inteligencją nie grzeszącym.

Dzieciństwo i dzieci w sztuce

Który etap życia każdego człowieka jest tym najszczęśliwszym i pełnym najwspanialszych wrażeń? Starość i czas emerytury, kiedy ludzie nie muszą już nic robić, kiedy mogą pozwolić sobie na spanie całymi dniami, oglądnie telewizji i cieszenie się z(często mizernych) emerytur, które co miesiąc zjawiają się na koncie? A może okres dojrzałego życia, gdy młodym już się nie jest, ale i o starości mówić nie można, a który to czas obfituje w doświadczanie nowych rzeczy okraszone świadomością życia i pragnieniem konkretnie tego, co chcemy? Co w przypadku młodości, czyli czasu od rozpoczęcia nauki w szkole średniej do momentu przekroczenia trzydziestego lub czterdziestego roku życia? Wtedy też dużo dzieje się w naszym życiu i wiele wspaniałych doświadczeń pojawia się w naszym życiu. Odkrywamy nowe możliwości swojego ciała, poznajemy życie z innymi i uczymy się dawać sobie przyjemność. Każdy z tych okresów jest niewątpliwie urokliwy i każdy z nich był lub będzie etapem, na którym się znajdziemy. Jednak dla wielu z nas ten najszczęśliwszy okres, najlepszy czas był wtedy, gdy byli zwykłymi dziećmi.

I można stwierdzić, że okres dzieciństwa jest tym najbardziej zbliżonym do szczęścia pełnego i najwyższego, jakie sami w swoich głowach sobie wyobrażamy. Wszak dzieci nie mają zbyt wielu obowiązków, poza nauką i słuchaniem dorosłych. Dziecko nie musi chodzić do pracy i wysilać się, by utrzymać siebie lub swoją rodzinę. Są przedszkola i szkoły podstawowe, ale obowiązkiem nazwać tego nie można, bowiem w tych ośrodkach panuje przeważnie luźna atmosfera i jest w nich mnóstwo okazji do zabawy i szaleństwa. Do tego, po powrocie do domu dzieci mogą bawić się znowu i cieszyć się ze swojej swobody. Mają wakacje, ferie zimowe, nie smucą się z powodu rzeczy poważnych, które dorosłym potrafią spędzać sen z powiek. Największą tragedią dla dziecka jest konieczność zjedzenia warzyw, umycia zębów i dostosowania się do ograniczeń na granie na komputerze lub oglądanie bajek w telewizji. Poza tym dzieciństwo to jeden wielki plac zabaw, w którym najwięcej jest rzeczy, które można, a nie trzeba zrobić.

I zdajemy sobie z tego sprawę, jako dorośli. Pamiętamy tę wielką ciekawość podczas odkrywania wspaniałości tego świata i uczenia się pewnych zasad. Ciągle czujemy w sobie tę beztroskę, która towarzyszyła nam w dzieciństwie. Jak to się przekłada na artystów i ich wizje dzieciństwa oraz dzieci w dziełach sztuki? Otóż przeważnie dziecięce wizje są kolorowe, radosne i pełne beztroski. Obrazy przedstawiające dzieci cechują się radością, kolorami żywymi i pokazującymi szczęście młodych ludzi. W utworach muzycznych, które śpiewane są przez dzieci słychać ich delikatne głosiki i czuć ich radość, która udziela się dorosłym. Kiedy jednak dziecko przedstawione zostanie w jakiś zły sposób, gdy na obrazie widoczna będzie jego zapłakana buzia, to i dorosłych takie dzieło odbierających przejmie smutek i współczucie. Każdy z nas był kiedyś dzieckiem i każdy wie, jakie uczucia targają młodymi ludźmi. Każdy zna to nieprzyjemne uczucie smutku, które potęgowane jest przez dziecięcą niewiedzę i brak doświadczenia w życiu, co sprawia, że tym silniej odczuwamy płynące do nas z dzieła sztuki emocje.

Ale dzieci w sztuce przeważnie ukazywane są, jako synonimy szczęścia płynącego z rozbudzonej wyobraźni i ciekawości świata. Tak jest w przypadku dzieła zatytułowanego „Marcysia”, którego autorką jest Eliza Kleczewska. Widać na tym obrazie mnóstwo kolorów i kształtów, które przypominać mogą nam widok kosmosu i jego galaktyk. Jest też jakoby słońce, co sprawia, że możemy podejrzewać, iż mamy do czynienia z wizualizacją umysłu dziecka, dla którego świat wydaje się być mały i prosty, w ledwie kilku krokach dający się obejść wkoło. Dla tej dziewczynki nie ma rzeczy niemożliwych, których nie byłaby w stanie odkryć. Obraz ten pokazuje, jak dzieci patrzą na otaczającą ich rzeczywistość i jak prosta, a zarazem skomplikowanie kolorowa im się ona wydaje. Z uśmiechem idą przed siebie, by odkrywać tajemnice i cieszyć się szczerze, z całego serca.

Sztuka jest pożywieniem dla duszy

Nie tylko dla duszy, ale i dla naszego umysłu, co rozwinięte zostanie później. Bo całe nasze ciało i nasza egzystencja potrzebują swoistego paliwa do tego, by mogły żyć. Każdy z nas musi jeść i pić, by jego ciało miało siłę do rozwijania się i pozwalania nam na wykonywanie różnych czynności fizycznych. Jemy i pijemy, bo czujemy taką potrzebę, bo nasze ciało dopomina się składników odżywczych i budulca dla siebie, a my nie walczymy z tym uczuciem i nie unikamy posiłków, bo i sprawiają nam one przyjemność. No właśnie, nie tylko spożywamy pożywienie z powodów naturalnych, przez to, że nasze ciało się go domaga. Jedzenie sprawia nam również przyjemność, jest czymś dobrym dla naszych zmysłów i powoduje, że dzięki niemu jesteśmy zadowoleni. Możemy sobie dogodzić jedząc coś pysznego i pijąc coś, co nam smakuje. Pieczemy w takich sytuacjach dwie pieczenie na jednym ogniu – dostarczamy swemu ciału paliwa do działania, do życia i rozkoszujemy się tym, co akurat trafia do naszych ust. Z innymi potrzebami naszego ciała, a raczej naszej osoby jest dokładnie tak samo.

Bo nasze potrzeby nie ograniczają się jedynie do jedzenia i picia. Ten aspekt naszego życia jest kwestią namacalną, naturalną i wynika z naszej natury. Jednak nasz umysł i nasza dusza potrzebują zupełnie innego pożywienia, które jest w stanie napędzać je i sprawiać, że będą rozwijały się. Musimy czuć, by umiejętność czucia nie zanikła w nas, a wręcz rozrastała się i sprawiała, że będziemy bogatsi emocjonalnie. Musimy również myśleć i używać naszego umysłu po to, by myślenie nie było dla nas dawno zapominaną umiejętnością. Wyobraźnia potrzebuje takiego samego pożywienia, bowiem bez jej pielęgnowania nie będziemy w stanie żyć i przewidywać konsekwencji niektórych naszych czynów. Nasze ciało, nasze życie jest całością, która składa się z wielu elementów. Jest część fizyczna, część duchowa, emocjonalna i rozumowa. I każda z nich potrzebuje pożywki, by móc istnieć i pomagać nam w codziennym funkcjonowaniu.

I tutaj pojawia się sztuka i jej rola w naszym życiu. Sztuka i dzieła, które docierają do nas, są przez nas oceniane i wchłaniane, niczym woda przez gąbkę. W tych dziełach jest i wiedza dla naszego umysłu i uczucia dla naszej duszy, oraz różnego rodzaju obrazy opisywane słowami lub przedstawiane nam w formie fizycznej, które pobudzają wyobraźnię i sprawiają, że zaczyna ona pracować, tworzyć różne wizje tego, co akurat odbieramy. Za pomocą sztuki karmić możemy swoje zmysły i duszę, co zawsze daje nam coś dobrego. Rozwijamy się, ubogacamy i nabieramy doświadczenia. Czytając książki poszerzamy swoje słownictwo i uruchamiamy w głowie wizje tego, co opisują słowa. Słuchając muzyki odpływamy gdzieś daleko za pomocą wyobraźni i wczuwamy się w słyszane dźwięki. Gdy kontemplujemy obrazy, to analizujemy wszystkie ich elementy, składamy w całość kawałki układanki, doszukujemy się różnych znaczeń i poszukujemy odpowiedzi na nasze pytania. W ten sposób dostarczamy swojemu życiu niezbędnych do istnienia elementów, które zaspokajają nasze potrzeby duchowe, umysłowe i wyobrażeniowe.

A kto nie rozwija w sobie wszystkich swoich elementów, ten uznawać się może za osobę nie tyle biedną i ułomną, co nieszczęśliwą. Wbrew ogólnej opinii, że ludzie prości, ograniczeni wręcz swoją niewiedzą i słabo rozwiniętą wyobraźnią są szczęśliwsi, bo nie mają zmartwień, ich los jest znacznie smutniejszy, niż kogoś, kto używa codziennie swojego umysłu i swojej wyobraźni i rozwija te aspekty siebie. Bo poprzez wiedzę, doświadczenia i emocje znacznie łatwiej można znaleźć spokój w życiu i otworzyć się na różne rzeczy. Ubogacanie siebie zawsze prowadzi do lepszego zrozumienia siebie i świata, co w konsekwencji pozwala na bardziej świadome wybieranie pewnych dróg, łatwiejsze znajdowanie odpowiedzi i rozwiązań wielu sytuacji. Człowiek odpowiednio rozwinięty we wszystkich kierunkach jest lepiej przygotowany na to, co przyszykował dla niego los. Jest niczym wyszkolony i dobrze wyposażony żołnierz, który bez problemów i opóźnień wykonać może swoją misję.